Motyka, Zamarła Turnia
Pogoda w Tatrach w końcu zapowiada się nieźle więc na niedzielę umawiamy się ze znajomymi na planowaną od dawna Grań Kościelców. Namawiam Krzyśka by wyruszyć dzień wcześniej i zrobić Motykę na Zamarłej, którą również od dłuższego czasu mieliśmy na celowniku.
Opinie, że jest to jedna z najładniejszych dróg Staszka w Tatrach, nie są bezpodstawne. Co więcej, dla mnie była to jedna z atrakcyjniejszych dróg jakie do tej pory robiłem. Trudności trzymają od początku do końca, nie ma „parchatych” odcinków, wspinamy się w różnych formacjach, lufa pod nogami – po prostu wspinanie tatrzańskie w pigułce! Szkoda jedynie, że całość zamyka się w 3,5 wyciągu, aż chciałoby się by droga miała kilkaset metrów :)
Po przejściu Motyki i zjechaniu pod ścianę mieliśmy jeszcze robić jedną drogę – na trudniejszą nie było już czasu więc podeszliśmy pod Lewych Wrześniaków czyli krótką i najprostszą drogę w ścianie. Niestety po godzinie oczekiwania w kolejce (spotkaliśmy nawet Bartka i Pawła od nas z KW :)) poddaliśmy się i przy zachodzącym słońcu udaliśmy się na noclego do Murowańca przez Kozią Przełęcz.
Opinie, że jest to jedna z najładniejszych dróg Staszka w Tatrach, nie są bezpodstawne. Co więcej, dla mnie była to jedna z atrakcyjniejszych dróg jakie do tej pory robiłem. Trudności trzymają od początku do końca, nie ma „parchatych” odcinków, wspinamy się w różnych formacjach, lufa pod nogami – po prostu wspinanie tatrzańskie w pigułce! Szkoda jedynie, że całość zamyka się w 3,5 wyciągu, aż chciałoby się by droga miała kilkaset metrów :)
Po przejściu Motyki i zjechaniu pod ścianę mieliśmy jeszcze robić jedną drogę – na trudniejszą nie było już czasu więc podeszliśmy pod Lewych Wrześniaków czyli krótką i najprostszą drogę w ścianie. Niestety po godzinie oczekiwania w kolejce (spotkaliśmy nawet Bartka i Pawła od nas z KW :)) poddaliśmy się i przy zachodzącym słońcu udaliśmy się na noclego do Murowańca przez Kozią Przełęcz.