Kombinacja Seven up/Międzymiastowa, Mnich
Seven Up to piękna kombinacja na wschodniej ścianie Mnicha. Na całość składają się kolejno następujące wyciągi: Zacięcie Biela (VII), Skośne Zacięcie (VI+), Rysa Hobrzańskiego (VII-) i Zacięcie Kosińskiego (VII). O drodze dowiedziałem się od kolegi z Krakowa, który robił ją w zeszłym roku - wcześniej na wystawie wschodniej nie interesowało mnie nic poza Sprężyną, która jako jedyna była w moim zasięgu. W tym roku umiejętności minimalnie wyższe, postanowiłem więc odważyć się na kolejny krok w taternickim życiorysie i spróbować swoich sił na czymś trudniejszym i zdecydowanie poza moją strefą komfortu 😉.
Plan zakładał kilkudniowy pobyt na Taborze i przejście kilku dróg na różnych ścianach w okolicy Moka. Niestety z powodu paskudnej aury skończyło się na dwóch dniach i działalności w obszarze Mnicha. W tym sezonie okazuje się bowiem, że trafienie na kilka dni ładnej pogody w Tatrach graniczny z cudem, a północne duże ściany odwiedzane są chyba tylko przez glonojady 😊. Trafić w warun to jedno, znaleźć chętnego na poważniejsze drogi w Tatrach - to też jest wyzwanie. Udaje się jednak umówić z koleżanką z KW Kraków, Elą, godną zaufania i dobrze zmotywowaną zawodniczką!
Na Szałasiskach pojawiamy się w czwartek rano, meldujemy się u Kuby, pijemy niespiesznie kawkę i ustalamy plan działania. Ostatnie dni oczywiście lało, teraz z kolei jest zimno, jedyny ratunek to więc Mnich. A że pogoda pewna jest tylko dziś - trzeba od razu uderzać na najtrudniejszą drogę z listy czyli tytułową kombinację Seven Up. Pod ścianą stajemy dopiero o 12-tej. Zaczynamy od trawersu Dolnych Półek, gdzie zastajemy nowe poręczówki założone przez Biedrunia. Po chwili okazuje się, że wraz z Mirasem (dzięki za frienda!) są drugim zespołem działającym tego dnia na wschodniej. Z półek zaliczamy jeden zjazd do Turni nad Studnią, gdzie startuje nasza droga.
Na początek Zacięcie Biela i moje prowadzenie - jestem nierozgrzany więc pierwsze ruchy mam drewniane, z każdym ruchem jest jednak lepiej. Im wyżej w zacięciu, tym trudniej - jestem zmuszony sprężyć się na maxa, głośno wzdycham i pokrzykuję ale daję radę - jeszcze tylko kawałek łatwego terenu i stan (2 spity). Po chwili dołącza do mnie Ela, mogę więc ruszać dalej. Szybko przechodzę Skośne Zacięcie, które okazuje się bardzo ładne i komfortowe w asekuracji (kilka spitów), po czym docieram z powrotem na Dolne Półki, z których przed rozpoczęciem wspinania zjeżdżaliśmy. Ściągam Elę i namawiam ją na prowadzenie kolejnego wyciągu - pięknej Rysy Hobrzańskiego. Okazuje się, że cała rysa wymaga własnej asekuracji, więc koleżanka przeżywa długie ciężkie chwile podczas swojego przejścia, ale pięknie daje radę bez bloku! Idę na drugiego i szczerze podziwiam urodę tego odcinka oraz lufę pod nogami. Do stanu dochodzę ostro zbułowany... Szybko przechodzimy krótki wyciąg "łącznikowy" i stajemy pod Zacięciem Kosińskiego.
Okazuje się, że ten siódemkowy wyciąg również pozbawiony jest spitów i haków, trzeba więc zawierzyć wyłącznie swojemu sprzętowi i umiejętności jego osadzania 😉. Wracam na prowadzenie, śmiało przechodzę pierwsze metry i staję pod ścianką z rysą w zamkniętym zacięciu. Niestety długo próbuję znaleźć właściwą kombinację ruchów (trikowe) i gdy w końcu wychodzę z zacięcia, odcina mnie i przed lotem ratuje mnie tylko szybko osadzony mikrofriend. Ela opuszcza mnie na stan i rusza spróbować. Patent na wyjście jest już znany, sprawnie wychodzi więc na półkę i staje pod ostatnim spionowanym zacięciem kończącym drogę. Z dołu wygląda niewinnie, okazuje się jednak, że wycena VII nie bierze się znikąd, a cienka rysa w pionowym zacięciu wymaga sprawnego operowania palcami. Koleżanka powoli ale sprawnie porusza się coraz wyżej i gdy łapie już rysy na półce, wydaje się, że jest po temacie. Niestety, nyża jest zalana wodą, ręka wyjeżdża z chwytu i Ela zalicza nieprzyjemny lot do półki pod zacięciem. Tutaj mała dygresja - miejsce jest niebezpieczne i gdy prowadzący nie założy asekuracji odpowiednio wysoko, w przypadku odpadnięcia uderzenie w półkę gwarantowane. Kiedyś na wyjściu był spit...
Na szczęście nic poważnego się nie stało, opuszczam koleżankę na stan i postanawiamy dać sobie spokój z ostatnimi metrami drogi - skoro jest mokro miałbym ten sam problem na wyjściu. Żeby skończyć ścianę prowadzę ostatni wyciąg (VI+) z Międzymiastowej (wspólny stan) i stajemy na Górnych Półkach Mnichowych, dokładnie w miejscu, które Ela już niedawno dotykała 😉. Zjeżdżamy Kosińskim by zebrać sprzęt, kolejny zjazd początkowymi wyciągami Międzymiastowej i stajemy pod ścianą, kończąc dzisiejsze zmagania. Jest już 19-ta, na Szałasiska docieramy więc późno, sił starcza tylko na kolację i szybkie piwo. Padamy do namiotów - jutro trzeba próbować działać dalej bo jest szansa, że nie będzie lać!