Wielki Młynarzowy Żleb, Młynarz
Plan zakładał przejście Doliną Białej Wody pod Ciężki Lodospad, wspinanie na nim i wejście do Doliny Ciężkiej by pooglądać widoki. Już po drodze w głowie pojawił mi się jednak plan B - przejście Wielkiego Młynarzowego Żlebu, który znałem już z nieplanowanego przeżywcowania jakiś czas temu (relacja TUTAJ). Po dwugodzinnym spacerze doliną pytam towarzyszącą mi Anię którą opcję wybiera - w Żlebie widać dwa zespoły więc mam pewność, że ślad zejściowy będzie założony, co w przypadku zejścia zimą do Żabiej Doliny Białczańskiej ma znaczenie. Partnerka wybiera bardziej ambitną propozycję - drogę długa na prawie kilometr i pokonującą ok. 650 metrów przewyższenia.
Podejście pod drogę jest twarde, ślad przez rzekę założony, szybko więc stajemy u wylotu żlebu. Dla bezpieczeństwa mojej partnerki i mojego spokoju postanawiam tym razem iść na lotnej 😉. O drodze nie ma co za dużo pisać, po prostu zasuwa się do góry stromym śniegiem, czasami pokonując krótkie progi lodowe. Gdy byłem w Żlebie kilka lata wcześniej, warunki były zupełnie inne - kwietniowy śnieg był twardy, a ścianki i kominki miejscami suche i wymagające wspinania drytoolowego. Tym razem śniegu jest mnóstwo, kominki są nim wypełnione, a niektóre trudności lodowe da się obejść bokiem - po śladach widać było, że zespoły przed nami korzystały z tego udogodnienia, nam się to jednak nie widzi...
Systematycznie przesuwamy się do góry, śnieg jest przeważnie ładnie związany więc idzie się szybko, tylko miejscami grzęźnie się po kilkanaście centymetrów i wtedy jest mniej przyjemnie. Same odcinki lodowe są mało wymagające, jedynie dwa z nich oferują trudności ok. WI3/3+ i to przy szukaniu trudności na siłę. W tych miejscach wkręcam po 1-2 śruby i podchodzę na tyle by mieć kontrolę co dzieje się poniżej. Ania jednak radzi sobie świetnie i przechodzi bez problemów. Mniej korzystnie znosi stromy twardy śnieg - łydy i uda mocno się grzeją, czemu trudno się jednak dziwić. Pod koniec żlebu trochę zwalniamy by niepotrzebnie się nie zajeżdżać - w końcu dziś miał być tylko spacer, a ja jutro czeka mnie kolejny wspin...
Droga kończy się na Niżnej Młynarzowej Przełęczy, za długo jednak na niej nie zabawiamy bo mocno wieje, z tego też względu (i późnej pory) rezygnujemy z wejścia na szczyt Młynarza. Schodzimy stromym żlebem do Żabiej Białczańskiej Doliny, w której odnajdujemy wydeptany ślad i wracamy do Doliny Białej Wody i nią na parking. Wracamy dość późno, zostaje więc tylko trochę czasu na przepakowanie oraz krótki sen, ledwo zamykam oczy i jadę w Tatry z powrotem 😊.