16/08/2019Tagi: AlpyAlpy - FrancjaTour VerteWspinanie górskie lato

La Piege, Tour Verte

Wycena: VII-   Wycena uzupełniająca: 6a+   Asekuracja: R2   Długość [m]: 200   Wyciągi: 6   Czas [h]: 4   Wystawa: SE   Ocena: 8/10   Komentarz:    

Tegoroczny obóz alpejski KW Bielsko-Biała urządzamy w stolicy europejskiego wspinania górskiego i alpinizmu, Chamonix. Wielkość rejonu oraz ilość pięknych szczytów i ścian przytłacza, stąd przy pierwszej wizycie najlepiej skupić się na największych klasykach. Po przyjeździe na camping formujemy małą ekipę wspinaczkową (3 zespoły) i na początek ruszamy na Igły od Południa (potocznie tzw. Enversy), reklamowane jako jedno z najlepszych miejsc wspinaczkowych w Alpach. Po wyjeździe kolejką szynową na Montenvers, przechodzimy kawałek lodowcem Mer de Glace i po 3 godzinach docieramy w okolice Schroniska Envers des Aiguilles.

W schronisku miejsc brak, stąd też musieliśmy ze sobą zabrać namioty i więcej wyposażenia oraz prowiantu – gdy idzie się tak obładowanym podejście do najprzyjemniejszych nie należy 😉. Rozkładamy się na platformach niedaleko schroniska, mamy niesamowite widoki i niedaleko pod ściany. Na początek potwierdza się to o czym wszyscy tego lata donoszą – o wielu obrywach spowodowanych wysoką temperaturą. Słyszymy wielki huk i po chwili z masywu Grepona wraz z chmurą pyłu lecą spore głazy – niektóre z nich przelatują przez ścieżkę oddaloną od nas o kilkadziesiąt metrów…

Zastanawiamy się od czego zacząć – jest już dość późno i brakuje świeżości po podejściu, stąd idealny wydaje się najniższy w okolicy i oddalony o zaledwie 10 minut od nas Tour Verte, na którym znajduje się jeden z wielkich klasyków, La Piege (tłum. Pułapka). Droga choć krótka (6 wyciągów, ok. 200 metrów) opisywana jest jako ciągowa - wiemy jednak, że cały rejon Enversów znany jest z wymagających wycen, postanawiamy spróbować. Tym bardziej, że na dwa kolejne dni planujemy dwie najbardziej znane drogi regionu, na rozwspinanie po łatwym (patrząc na nasz poziom) nie ma więc po prostu czasu. Pod ścianę udajemy się w dwóch zespołach – do mnie i Szymona dołącza Rysiek, Marcin wiąże się z Romkiem. Trzecia ekipa, Adrian z Markiem, porywają się ambitnie (zaczną po godzinie 14-tej…) na 10-wyciągową Amazonię na Pointes des Nantillons. Chłopaki imponują uporem i drogę finalnie skończą już po ciemku, około 21-ej, po czym z jedną czołówką zjeżdżać będą 2 kolejne godziny 😊.

Wracając do La Piege – jesteśmy z Szymonem i Ryśkiem pierwsi pod ścianą, zaczyna więc nasz zespół. Szymon próbuje początkowo wystartować rysą od samego dołu (wariant ok. 6b+ wg Rockfax), po chwili jednak odpuszcza i idzie zgodnie ze schematem, zaczynając po prawej (6a+). Granit jest wyśmienity, od razu trzeba się jednak porządnie wspinać i asekurować – w rysach możemy praktycznie liczyć tylko na własny sprzęt, spity pojawiają się najczęściej na płytach lub tam gdzie założyć się nic nie da. Drugi wyciąg to również 6a+, na początek tarciowy filarek, później piękna rysa. Najładniejsza, a zarazem najbardziej wymagający (choć też 6a+) jest wyciąg czwarty – startujemy piękną odstrzeloną płytą i dalej filarem przez mały okapik z wymagającą rysą na palce. Końcówkę tego wyciągu Rysiek przeszedł wariantem po prawej – nie polecamy bo przewieszona przerysa jest bardzo nieprzyjemna… Kolejny wyciąg (ciągowe 5c) prowadzi wzdłuż kolejnej kapitalnej rysy – najpierw siłowe wyjście nad okap, później długie zacięcie. Ostatni fragment drogi to połoga płyta z dobrymi chwytami (5c), kończymy na szczycie Tour Verte i podziwiamy piękne widoki. Na ziemię wracamy 3-4 długimi zjazdami (mijamy się z drugim zespołem), jemy kolację przy namiotach i odwiedzamy schronisko by skosztować lokalnego piwa. Debiut na Enversach za nami i już na pierwszej drodze potwierdza się to o czym wcześniej słyszeliśmy - wspinanie jest tutaj kapitalne lecz wymagające, trzeba być w dobrej formie 😊.

PS. Niestety większość moich zdjęć z drogi przepadła wraz z telefonem, który poleciał w przepaść kilka dni później...