17/08/2019Tagi: AlpyAlpy - FrancjaTour RougeWspinanie górskie lato

Marchand de Sable, Tour Rouge

Wycena: VII   Wycena uzupełniająca: 6b   Asekuracja: RS2   Długość [m]: 300   Wyciągi: 11   Czas [h]: 8   Wystawa: SE   Ocena: 9/10   Komentarz:    

Drugiego dnia pobytu na Enversach idziemy zmierzyć się z drogą pretendującą do miana największego klasyku regionu – Piaskowym Dziadkiem (postać bajkowa), tak bowiem tłumaczy się jej nazwę 😊. Spod namiotów czeka nas zaledwie 20 minut podejścia - najpierw udajemy się pod schronisko, a następnie schodzimy z przełączki na lodowiec Trelaporte i nim kilkadziesiąt metrów pod południowo-wschodnią ścianę Tour Rouge. By zacząć się wspinać musimy przekroczyć szczelinę brzeżną, co w butach wspinaczkowych wcale takie banalne nie jest 😉. Szpeimy się trochę niżej mając na uwadze to, że dzień wcześniej pod znajomymi z Polski (spotkanymi w schronisku) załamała się krawędź i mieli sporo szczęścia, że skończyło się na lekkich potłuczeniach.

Pierwszy wyciąg Marchanda trochę nas onieśmiela – wypolerowana przez lodowiec płyta wygląda trudno (ponoć 6b ale wg wielu osób trochę więcej), jest jednak gęsto obita i wisi kawałek liny do azerowania, z którego ponoć mnóstwo ludzi korzysta nie przejmując się czystością stylu w tym miejscu. Oryginalnie droga zaczynała się bowiem kilkanaście metrów wyżej, lodowiec jednak obniżył się i powstał dodatkowy fragment i to jaki... Dziś jako pierwszy zespół ruszają Marcin z Romkiem, ja ponownie wiążę się z Szymonem i Ryśkiem. Czekając na swoją kolej obserwujemy jak chłopaki z wielkim trudem, ale jednak, dają radę OS-em! Moi partnerzy przypominają mi, że lubię wspinanie po płytach, chcąc nie chcąc nie wypada mi więc odmówić prowadzenia 😉. Trudności od samego startu i nierozgrzane palce dają się we znaki, prowadzę co prawda płytę bez łapania liny i ekspresów, ale w najtrudniejszym miejscu wiszę niestety na bloku. Wyżej czeka jeszcze piękny ciągowy odcinek odstrzeloną płytą, gdzie przydaje się dulfer i własny sprzęt. Do stanu docieram trochę sponiewierany, a to przecież dopiero pierwszy wyciąg...

Szymon przejmuje prowadzenie i szybko przechodzi drugi wyciąg prowadzący początkowo trawersem w prawo. Trzeci fragment to piękne zacięcie z rysą (5c), na czwartym dla odmiany mamy do pokonania okapik i płytę (5b). Piąty wyciąg jest już sporo trudniejszy (6a) – zaczynamy krótkim zacięciem, następnie płytą, po czym przechodzimy bardzo nieprzyjemny tarciowy trawers, po którym do pokonania mamy jeszcze pionową rysę - całość jest kapitalna ale i wymagająca. Na odpoczynek nie ma co jednak liczyć, kolejny odcinek jest bowiem jeszcze trudniejszy (6a+). Rysiek przejmuje prowadzenie i przechodzi cruxa – na początek rysa na palce, po niej mocna płyta – jesteśmy pod coraz większym wrażeniem tego co się tu wyprawia 😉. Na następnych trzech wyciągach jest łatwiej ale również bardzo ładnie – po przejściu okapu czeka nas fantastyczny „flake” (5c), po czym systemem zacięć i pęknięć docieramy do stanowiska pod wielką płytą. Czeka nas więc wyciąg nr 10 i połóg za 6a+, odcinek ten miał przypaść mi w prowadzeniu, jednak mam już dość na dziś i na szczęście sytuację ratuje Rysiek, który przeprowadza nas przez trudności. Ostatni fragment drogi to już formalność – na szpiczasty przedwierzchołek Tour Rouge, gdzie kończy się droga, dostajemy się dobrze urzeźbioną granią, miejsce na szczycie zwalniają nam Marcin z Romkiem. Powrót na ziemię idzie nam bardzo sprawnie – po krótkim zjeździe z wierzchołka na przedostatnie stanowisko robimy 4 kolejne, długie zjazdy i po godzinie wracamy na krawędź lodowca pod ścianą. Co do wyglądu poszczególnych wyciągów - polecam zdjęcia z opisami w foto-relacji.

Podsumowując, Marchand de Sable w naszej opinii całkowicie zasługuje na opinię jednej z najładniejszych dróg w Alpach – wspinanie jest wciągające, zajmujące i różnorodne, skała wyśmienitej jakości, a widoki zapierające dech w piersiach. POZYCJA OBOWIĄZKOWA! Nie napiszę jednak, że droga poszła nam łatwo i przyjemnie, wręcz przeciwnie,  zweryfikowała nasze skromne umiejętności - przez całe 8 godzin (normalnie ponoć potrzeba 4-6) musieliśmy włożyć sporo wysiłku by ją przejść. Tutaj naprawdę trzeba wspinać się na odpowiednim poziomie 😊.

PS. Mapa oraz rzut na Igły od Południa w relacji TUTAJ.