Oda na Radost, Kieżmarski Szczyt
Płyty Pająków na Kieżmarskim to jedna z najładniejszych formacji wspinaczkowych w Tatrach, dlatego gdy w 2018 powstała na niej linia „dla ludzi” o wycenie VII+ i z komfortową (jak na słowackie standardy) asekuracją, od razu trafiła na moją listę. Kilka miesięcy wcześniej Ódzie na radosť przyjrzałem się z bliska, wspinając się obok Wielkim Zacięciem (RELACJA). Droga wyglądała z tej perspektywy świetnie, pozostało poczekać na odpowiedni moment i znaleźć partnera. W ostatni ładny weekend sezonu pomysł podsuwam dwóm kolegom, jeden z nich jest chętny! I tak w sobotę wspinam się jeszcze z Anią nad Morskim Okiem, a już w niedzielę rano ruszam wraz z Mateuszem pod Kieżmarski. PS. Na drogę wracam w 2021 roku, zdjęcia TUTAJ.
Wyjeżdżając kolejką do Skalnatego Plesa oszczędzamy siły, ale nie zostawiamy sobie za wiele czasu – po przesunięciu zegarków ciemno robi się już ok. 17-tej, a by dostać się pod naszą drogę, trzeba jeszcze przejść połowę ściany. Decydujemy się na Lewego Puškáša, którego już dobrze znam – idziemy całość na lotnej i po nieco ponad godzinie stajemy na półce, z której Óda na radosť startuje. Na górnej części ściany wspinają się tego dnia jeszcze dwa słowackie zespoły – jeden na słynnych Pająkach (Płyty Pochylého, VIII-), drugi na naszej drodze, miniemy się z nimi później. Chwila odpoczynku, zostawiamy plecaki, porządkujemy sprzęt i ruszamy.
Droga rozpoczyna się czujnym wejściem (VI) w zacięcie, jest tylko jeden spit na starcie, później jest już łatwiej i można dorzucić coś własnego (1-2 średnie friendy). Drugi wyciąg to bardzo ładne piątkowe wspinanie po różowej płycie (dwa spity) oraz przejście uklamionej przewieszki (VI, trzeci spit). Przekazuję prowadzenie Mateuszowi, jego moc jest niezbędna by przejść trzeci wyciąg OS-em 😉. Zaczyna się co prawda przyjemnie - szóstkowym wspinaniem po dobrze urzeźbionej płycie, później do przejścia mamy jednak niełatwy do rozpracowania okap (VII+). Kolega dość długo szuka odpowiedniego ustawienia, ale w końcu czysto pokonuje trudności. Mi to miejsce sprawia jeszcze więcej problemów - dopiero za drugim podejściem udaje mi się znaleźć niewidoczny chwyt, który okazuje się kluczowy. Po wyjściu z okapu do przewspinania mamy jeszcze kilkunastometrową, bardzo ładną ściankę za VI+, po czym docieramy do stanowiska zawieszonego pod słynnymi Płytami Pająków.
Odczekujemy chwilę aż Słowacy zjadą płytami i czas na danie główne czyli 40-metrową kapitalną płytę (trudności VII+) z niezliczoną ilością małych chwytów i stopni. Mateusz prowadzi ten wyciąg bardzo ostrożnie, najtrudniejszy fragment znajduje się prawie pod sam koniec - pomyłka grozi więc nie tylko lotem ale i długim odpoczynkiem dla stóp i łydek oraz kolejną czasochłonną próbą. Na szczęście pierwsze podejście okazuje się udane i po chwili mogę podążyć śladem Tyki i delektować się morzem krawądek – całość bardzo przypada mi do gustu choć przyznaję koledze, że kluczowe miejsce jest bardzo czujne. Do przejścia pozostaje jeszcze jeden wyciąg – krótka bo około 15-metrowa płyta z trzema spitami, z bulderowym fragmentem za VII+ na pierwszych metrach. Pokonujemy ten odcinek przy ostatnich promieniach Słońca chowającego się za Łomnicą – cień dosłownie goni nas po ścianie. Zanim zrobi się ciemno, zdążymy jeszcze zjechać ze ściany (3 zjazdy z Ody i 4 z rampy) i zejść do Łomnickiego Stawu. Niestety tego dnia kolejka dłużej nie jeździ, czeka nas więc jeszcze żmudne zejście na parking. No ale że to ostatni raz w tym sezonie letnim i na dodatek po takiej drodze – nie ma co narzekać.
Óda na radosť mimo iż jest linią nową, z pewnością zalicza się już do najładniejszych dróg płytowych w Tatrach. A ponieważ jest zdecydowanie łatwiejsza i bezpieczniejsza od sąsiednich cest (m.in. Total free jaz, Tulák po hviezdach czy wspomniane Pająki), zapewne szybko zyska miano często powtarzanego klasyka!