Andromeda i Międzymiastowa, Mnich
Trzeci dzień w Moku i trzecie z rzędu podejście pod Mnicha - to jedna z nielicznych opcji gdy pozostałe ściany są mokre i/lub pogoda jest niepewna. Podejście mija tym razem szybciej i przyjemniej - sprzęt został pod ścianą, no i towarzyszą nam znajomi. Chmury trochę straszą, postanawiamy więc rozpocząć od 1-wyciągowej ospitowanej drogi na wschodniej wystawie - Andromedy (VII) i zadecydować później co dalej. Niestety wyraźnie idzie ku gorszemu - dlatego od razu po powrocie pod północną ścianę nie decydujemy się na realizację pierwotnego planu, tylko namawiam Anię na Międzymiastową (VI+), na którą chętnie wracam (relacja z 2015 TUTAJ).
Andromeda (VII), cytując jednego z autorów drogi, Artura Paszczaka (drugi - Tadek Grzegorzewski) "biegnie po części w bezpośrednim sąsiedztwie dołu Sadusia, wykorzystując jednak niezależny ciąg prześlicznych, płytowych zacięć ulokowanych w prawo od niego. 40 metrów bardzo technicznego wspinania wyprowadza na stanowisko zjazdowe 5m w prawo od obecnego startu Sadusia. Aby dostać się na stanowisko u początku wariantu zjeżdżamy z tego właśnie stanu (2 spity) ok. 40-45m wprost w dół, na obszerną półkę". Zjazd drogą (wspomniane dwa spity 5 metrów na prawo od dwóch spitów z AB/Sadusia i 15 na prawo od zjazdówki pod Sprężyną na końcu półek) umożliwia przyglądnięcie się jej, ewentualnie rozwieszenie ekspresów (potrzebne 12 sztuk) - my decydujemy się na ten krok obawiając się burzy i konieczności szybkiego wydostania się z powrotem na Dolne Półki. Po kilku metrach od startu pokonać musimy małe przewieszenie z bulderowymi ruchami, później czeka nas już ciekawe i ciągowe wspinanie w zacięciach. Droga jest delikatnie porośnięta, nie na tyle jednak, by utrudnić czyste i bezpieczne przejście. Na koniec czeka nas tylko trawkowy odcinek pośród jałowców oraz bonusowe zacięcie wyprowadzające pod stanowisko. Polecamy jako rozgrzewkę, szybką opcję awaryjną, albo część większej kombinacji.
Międzymiastowa (VI+) to jak wiadomo niekwestionowany klasyk tatrzański.Zachęcam Anię do prowadzenia dwóch pierwszych, bardzo ładnych i litych wyciągów prowadzących różnej szerokości rysami - początek można co prawda zrobić po lewej ale zdecydowanie polecam wariant pęknięciem wprost (V z jednym trudniejszym fragmentem). Po wyjściu z rysy czeka nas kilka łatwiejszych metrów, po drodze mijamy stan z Superaty i docieramy do naszego przy kancie. Drugi wyciąg to już cieńsza, dobrze zaginająca się rysa (V+), po kilku metrach przewijamy się delikatnie w prawo (idąc dalej prosto jest wyraźnie trudniej, wg mnie ok. VI/VI+) i dochodzimy do stanowiska (do wyboru mamy dwa, jedno na siodełku, drugie poniżej pod Zacięciem Kosińskiego - lepsze do asekurowania następnego wyciągu). Trzeci wyciąg (VI+) to trawers koło charakterystycznej turniczki do będących wizytówką drogi Podwójnych Rysek - przejście tego eksponowanego fragmentu zawsze dostarcza wrażeń. Wyżej (V) kontynuujemy ciągiem pęknięć z odchyleniem w lewo, aż osiągniemy zacięcie wyjściowe pod Górnymi Półkami - podczas naszego przejścia mocno zalane.
Pogoda niestety psuje się wyraźnie jeszcze przed końcem drogi, szybko uciekamy zjazdami w dół, obserwując jak z minuty na minutę ściana robi się coraz bardziej wilgotna. Po chwili docierają do nas znajomi i ucinamy sobie godzinną drzemkę, optymistycznie licząc, że wyjdzie Słońce i dorzucimy coś jeszcze do dzisiejszego dorobku. W końcu odpuszczamy i w gęstych chmurach schodzimy do Moka.