20/06/2021Tagi: TatryDolina Rybiego PotokuMnichWspinanie górskie lato

Kant Hakowy i Folwark Montano, Mnich

Wycena 1: VII   Asekuracja 1: R1   Długość 1 [m]: 80   Wyciągi 1: 3   Czas 1 [h]: 2   Wystawa 1: N   Ocena 1: 9/10   Komentarz 1:    
Wycena 2: VIII   Wycena uzupełniająca 2: oryg. VIII/VIII+   Asekuracja 2: S1   Długość 2 [m]: 75   Wyciągi 2: 4   Czas 2 [h]: 2   Wystawa 2: N   Ocena 2: 8/10   Komentarz 2:    

Po sobotnim działaniu w pełnym Słońcu na Kopie Spadowej, nazajutrz postanawiamy schować się w cieniu północnej wystawy Mnicha. Zaczynamy od przepięknej i dość wyjątkowej jak na Tatry drogi, oferującej wspinanie rysowe właściwie na całej długości – Kantu Hakowego (VII). Linia to od zawsze pobudzała wyobraźnię wspinaczy i kusiła swoją śmiałością, a według wielu swoją urodą bije na głowę pozostałe propozycje na północnych ścianach. Do tej tradowej perełki postanawiamy dorzucić sportowego klasyka tria Korczak-Marcisz-Paszczak, biegnącego tuż obok – Folwark Montano (VIII). Wspinanie na tych dwóch pięknych (a zupełnie różnych) drogach jednego dnia dało nam sporo frajdy, a prowadzenie wszystkich wyciągów stanowiło dodatkowe, osobiste wyzwanie.

Pierwszy wyciąg Kantu Hakowego rozpoczyna się od dwóch kapitalnych, szerokich rys. Dolna część jest nieco bardziej przystępna (V+) i warto nie zużyć na niej wszystkich dużych friendów, na górnym fragmencie czeka nas bowiem odcinek za VI. Po przejściu całego odcinka wspinamy się skośnie w prawo na dużą półkę, gdzie (w sumie po ok. 30 metrach) czeka stanowisko z dwoma spitami.

Na drugim, 20-metrowym wyciągu wspinamy się wzdłuż szerokiego pęknięcia (V), które doprowadza nas pod danie główne – cienką ryskę w ciasnym zacięciu (VII), delikatnie przewieszającym się w jednym miejscu. Nie do końca rozgrzany i trochę onieśmielony wyglądem tego odcinka (oraz opowieściami o nim 😉) wspinam się niezbyt pewnie i w kluczowym miejscu popełniam duży błąd – jedno z nielicznych dobrych miejsc na palce zatykam friendem (siadają tylko mikro i małe), co w połączeniu ze złym ustawieniem kończy się blokiem. Potwierdzają się opinie o hardości tego wyciągu dla osób bez dobrego obycia z rysami i/lub nie posiadających wystarczająco cienkich palców by je do nich upchać! Po znalezieniu odpowiednich ustawień i opatentowaniu wyjścia z trudności robi się łatwiej – wracam nad stanowisko, przewiązuję się i za drugim podejściem przechodzę całość czysto, choć nadal nie bez walki. Ania z trudnościami radzi sobie sprawnie – po jednym bloczku i zmianie ustawienia szybko dołącza do mnie na stanowisku, małe rączki zdecydowanie ułatwiają robotę 😊.

Trzeci (niestety ostatni) odcinek rozpoczyna się fajnym bulderkiem z rysą (VI+, może i VII-), po przejściu którego kontynuujemy z odchyleniem w lewo wzdłuż kolejnych, większych już pęknięć. Pod koniec odbijamy lekko w prawo i po ok. 25 metrach docieramy do dwóch spitów na skraju Górnych Półek – stąd później przenosimy się do jednego ze stanowisk zjazdowych, jedno jest tuż obok – nad płytą z Rysą Marcisza.

Po powrocie pod ścianę i odpoczynku startujemy w Folwark Montano, wyposażeni już tylko w ekspresy i 2 średnie friendy (na kończącą drogę rysę Bumerang). Na Kancie Hakowym w nasze ślady idą z kolei Błażej z Szymonem, których przez najbliższe dwie godziny będziemy mieć na wyciągnięcie ręki.

Wspinanie na Folwarku zaczynamy od kluczowego wyciągu za VIII (ok. 15-20 metrów), na prawo od rysy z Międzykancia. Z ciasnego zaciątka wznoszącym trawersem wchodzimy w dość siłową sekwencję po dobrych, lecz coraz mniejszych chwytach. Obicie jest świetne, można więc skupić się na wspinaniu i próbować przejść całość w ciągu za pierwszym razem – tak też robię i na zupełnym odlocie wychodzę z trudności, choć w jednym miejscu ręka wędrowała już w kierunku ekspresa 😉.

Drugi wyciąg (VII+, 15 metrów) startuje fajnymi ryskami, które stopniowo zanikają. Odcinek powyżej jest trochę mało logiczny - wspinamy się skrajem lewej ścianki komina (bez wchodzenia do niego!) z wariantu Orłowskiego na Kancie Klasycznym, wpinki mając po lewej stronie, do tego w jednym miejscu są dwa spity obok siebie. Wątpliwości rozwiewa komentarz autorów drogi (LINK) – powodem takiego rozmieszczenia punktów było odpowiednie ich oddalenie od historycznej linii w kominie, a z dwóch przelotów położnych obok siebie lewy jest wadliwy. Nie znając przywoływanego opisu, dość długo kombinowałem z przejściem ostatnich metrów prosto płytą, finalnie udało się nie spalić przejścia 😊.

Trzeci wyciąg (VII+, 25 m.) to świetne wspinanie płytowe – kilka bulderków po krawądkach wyprowadza nas na lewy skraj tzw. Półki z Lustrem. Podczas wspinania na tym wyciągu mamy świetny widok na Błażeja zmagającego się z trudnościami Kantu – należą mu się duże brawa za przejście OS (z kilkoma drobnymi podpowiedziami)! Ostatni odcinek Folwarku (VII, 20 m.) nie odstaje urodą od poprzedniego. Zaczynamy dobrze urzeźbioną, ale trochę wypychającą skośną rysą, by po kilkunastu metrach dotrzeć do kantu - tam trudności spadają. Na deser czeka nas pokonanie szerokiego pęknięcia, tzw. Bumerangu. Autorzy postanowili wyjątkowo nie obijać tego fragmentu, warto więc wrzucić coś własnego - trudności to V/VI ale gdy będziemy zmęczeni, może wydać się więcej 😉.

Podsumowując – Kant Hakowy to pozycja absolutnie obowiązkowa dla taterników robiących siódemkowe trudności, uroda drogi i jej linia oraz „amerykański” charakter są naprawdę wyjątkowe! Folwark Montano z kolei to jedna z najciekawszych sportowych ósemek w Tatrach, zapewniająca różnorodne i dość ciągowe wspinanie na każdym z czterech krótkich wyciągów, z łatwym i szybkim wycofem w razie konieczności oraz głównymi trudnościami tuż po starcie.