Czereśniowy Filar i Gross-Páleniček, Mały Lodowy Szczyt
Pierwszego dnia obozu KW Bielsko-Biała odwiedzamy południową ścianę Małego Lodowego Szczytu. Po dotarciu do Zbójnickiej Chaty i zrzuceniu ciężkich plecaków ruszamy pod pierwszą zaplanowaną drogę – popularny Czereśniowy Filar (V+), z którego wycofaliśmy się rok temu w ulewie. Po wejściu na szczyt szybko zbiegamy pod ścianę i mimo dość późnej już pory oraz spadku spręża decydujemy się działać dalej. Na oku od dawna mam kluczącą w płytach między przewieszeniami linię zespołu Gross-Páleniček (VII-) – drugie z tych nazwisk to obietnica przygody i niełatwej cyfry, dodatkowego smaczku dodaje też niejasny przebieg drogi.
Pod Czereśniowy Filar podchodzimy łatwym terenem z lewej strony, można również wystartować niżej – wariantem dwójkowym. Właściwe wspinanie zaczyna się na lewo od charakterystycznej zielonej płyty ograniczonej zacięciem po prawej. Wspinamy się najpierw kantem wypatrując haka (V-), później wchodzimy do łatwiejszego (IV) zacięcia i po ok. 50 metrach docieramy na półkę, gdzie trzeba zbudować własny stan. Kolejny wyciąg jest bardzo ładny – startujemy z lewej strony i idziemy do góry litymi płytami (V), po czym przewijamy się do zacięcia między przewieszkami po prawej, które wyprowadza na kolejną płytę. Na jej środku znajduje się stanowisko (haki) z którego możemy skorzystać, druga opcja to kontynuowanie do wygodnej półeczki ok. 10 metrów wyżej - na kancie po lewej stronie (1 hak) jak sugeruje nowe słowackie foto-topo.
Ze stanowiska z haków ruszamy na kolejną płytę, mijamy wspomniany balkonik i wchodzimy w trudności – trawers między przewieszkami (V+, haki). Wspomniane topo, jak i stary schemat sugerują by nad przewieszkami kierować się w lewo – obecnie raczej większość przejść odbywa się w prawo. Podczas naszego obozu drogę zrobiły cztery zespoły i wszystkie finalnie szły po prawej, dwa robiły rekonesans po lewej i nie wyglądało to zachęcająco. Tak więc z przewieszek przewijamy się w prawo i zacięciami dochodzimy do wygodnej półki pod płytą ograniczoną z lewej strony kantem, z prawej kominem (ok. 40 metrów). Ze stanowiska w tym miejscu idziemy skośnie w lewo (IV/V) – do ostrza Filara, którym już ewidentnie zmierzamy w kierunku grani. Stąd mamy do wyboru wariant łatwiejszy – trawers pod granią z lewej strony, lub zdecydowanie bardziej efektowny – ostrzem grani. Wybieramy drugą opcję i po dwóch długościach liny (III/IV) drogę kończymy bezpośrednio na przedwierzchołku. Tuż pod nim spotykamy kolegów, którzy skończyli właśnie Motykę, nie rozgadujemy się jednak zbyt długo bo trzeba gonić pod ścianę i wbijać w drugą drogę – zejście ze szczytu przez Czerwoną Ławkę zajmuje ok. 30 minut.
Pierwszy wyciąg Pálenička prowadzi skałami na prawo od wyraźnej trawiastej rampy (ok. IV), na którą w górnej części schodzimy – ogranicza ją na końcu spora płyta, na której znajdziemy haka. Ze stanowiska trawersujemy w prawo i przewijamy się za odstrzelony blok – znajdziemy tam bardzo ładne zaciątko z rysą (ok. V). Powyżej kontynuujemy intuicyjnie do góry, mijamy stanowisko z Všetko v poriadku (bardzo ładna droga, polecam) i dochodzimy do stanu pod wielką płytą ograniczoną z prawej strony zacięciem, którym prowadzi droga Opawska.
Kolejny odcinek (VI) zaczyna się efektownym trawersem pod płytą, po którym wspinamy się wzdłuż rysy do góry, z odchyleniem w lewo. Asekuracja jest dość wymagająca ale znośna, choć zdecydowanie warto było zabrać młotek i z dwa haki. Powyżej pojawiła się zagadka do rozwiązania, czy trawersować jeszcze dalej czy zgodnie ze słowackim foto-topo iść do góry – do przewieszonego zacięcia z hakiem. Kilka minut chodzę góra-dół, teren powyżej wygląda jednak podejrzanie zapychowo, finalnie postanawiam więc trawersować jeszcze dalej. Trafiam na stan z dwóch haków ale że jesteśmy na drodze okazuje się dopiero po przewinięciu za kant na starcie kolejnego wyciągu – wtedy to pojawiają się płytkie zacięcia, wyprowadzające skośnie za pas przewieszek powyżej. Odcinek ten (VII-) prowadzi w sporej ekspozycji i wymaga dość intuicyjnego wspinania, w dogodnych miejscach przewijamy się między kolejnymi zacięciami aż dochodzimy do stanu (haki) pod kominem pomiędzy przewieszkami. Rzut okiem w dół potwierdza, że jesteśmy w dobrym miejscu – jednym z nielicznych materiałów jakie były dostępne jest zdjęcie z tego właśnie stanowiska.
Dalsza droga staje przed nami otworem – do pokonania pozostaje bardzo fajny ciąg zacięć powyżej (solidne V+), z którego skośnie w prawo wychodzimy w łatwy teren. Ze stanowiska na półeczce czeka nas jeszcze ok. 80 metrów nietrudnego (III/IV) wspinania z kilkoma wariantami – my końcówkę przechodzimy już na lotnej, można zrobić na dwa wyciągi. Po raz drugi tego dnia wychodzimy na szczyt i ruszamy w dół – zejść udaje się jeszcze przed zmrokiem, na kolację w schronisku nie zdążymy się już jednak załapać... Podsumowując, po „ujarzmieniu” (czyt. rozszyfrowaniu prawidłowego przebiegu) drogi okazuje się ona bardzo ładną, litą i ciekawą linią poprowadzoną w niezwykle efektownej części ściany.