Primula minima, Ostry Szczyt i Motyka, Mały Lodowy Szczyt
Drugi dzień pobytu w Staroleśnej zaczynamy od wspinania na Ostrym Szczycie. W 2018 roku powstała tam linia rozwiązująca dolną część ściany położoną pomiędzy Ostrzem Filara i Motyką oraz forsująca górną płytę, którą druga ze wspomnianych dróg obchodzi – Primula Minima (VI). Nowa pozycja okazuje się bardzo ładna, przy czym dość mocna w swojej wycenie i posiadająca dwa fragmenty z wymagającą asekuracją. Po powrocie pod ścianę postanawiamy zrobić coś chodzonego i przystępnego, co dla odmiany poprowadzić będzie mogła w całości moja partnerka – po trzech latach wracam więc na jedną z najładniejszych (najładniejszą?) piątkę w całych Tatrach, Motykę na pobliskim Małym Lodowym.
Pod Ostry podchodzimy z kolegami, którzy robić będą tamtejszą Motykę – startujemy obok siebie i spotkamy się później na trzecim stanowisku. My zaczynamy płytkim zacięciem prowadzącym w kierunku pasa przewieszek powyżej. Okapy pokonujemy w najbardziej dogodnym miejscu, prawą stroną – wygląda trudniej niż jest (ok. V), asekuracja własna. Po przewinięciu wchodzimy do niebanalnego (jak V+ to mocne), zalanego zacięcia po lewej – kiepsko cokolwiek założyć, cienki hak zdecydowanie by się przydał. Zaznaczone na topo stanowisko znajduje się po prawej stronie (zaklinowana kość i taśma), jest jednak bardzo niewygodne. Warto rozważyć kontynuowanie kilka metrów dalej do półki z dwoma starymi hakami, my przenieśliśmy tam stan.
By dostać się do półki czeka nas jednak płytowy bald (V+), ponownie jak nie zabijemy haka – czeka nas mocne spięcie pośladków 😊. Odcinek powyżej jest już zdecydowanie przyjemniejszy – ciąg zacięć po prawej wyprowadza nas w łatwy teren po wielką płytą. Stan robimy w dogodnym miejscu i wspinamy się mniej więcej środkiem płyty, szukając rzeźby (III). Zarośniętą rysą po prawej idzie droga Motyki – na samej górze, pod przewieszkami znajduje się wspólne stanowisko (haki).
Trzeci, kluczowy odcinek zaczyna się przewinięciem przez kancik na płytę (VI, hak), którą kontynuujemy przez chwilę i kierujemy się do komina po prawej (IV) – dojdziemy nim wprost na siodełko – jest dobry blok na taśmę. Motyka przewija się tutaj w prawo, my wybieramy dobrze urzeźbione zacięcie po lewej (IV+), z którego wychodzimy w prawo na grań i w dogodnym miejscu robimy stan. Do pokonania pozostaje nam ok. 80 metrów łatwego terenu na szczyt – kierujemy się do wielkiego zacięcia na wprost, wybierając jak najbardziej lity teren. Ze szczytu schodzimy granią na wschód, gdzie znajduje się pierwsze stanowisko zjazdowe. Tutaj mamy co najmniej dwie opcje – linię krótszych zjazdów z trawersami lub kierowanie się prosto w dół, co 40-50 metrów znajdujemy dobre stany z haków i pojedyncze ringi.
Po powrocie pod ścianę korygujemy plan na drugą drogę – ma być ładnie i bezstresowo, z przyjemnością wracam więc na drogę Motyki na Małym Lodowym (relacja z 2018 TUTAJ), tym razem na drugiego i w podejściówkach 😊. Jest już dość późno i nie chce nam się po raz trzeci w ciągu dwóch dni schodzić ze szczytu – powrót pod ścianę możliwy jest trzema długimi zjazdami, ze stanowiska po piątym wyciągu, ostatnim z trudnościami.
Pierwsze dwa wyciągi oferują kilka wariantów – staramy się trzymać linii wyrysowanej w foto-topo. Zaczynamy kilka metrów na lewo od zacięcia (IV), po czym z prawej strony wchodzimy na wielką płytę. Kierujemy się skośnie w lewo przez charakterystyczne wymycia (brak asekuracji ale łatwo i lito), następnie rysami do góry wprost do stanowiska z łańcuchem (ok. 50 metrów). Drugi odcinek (równie długi) zaczynamy wymyciami do góry (IV), po czym w dogodnym miejscu odbijamy w lewo, szukając dobrej rzeźby i rys na asekurację (mijamy też haka). Z płyty wychodzimy kominkiem między przewieszkami po lewej stronie (V), powyżej mamy kolejne stanowisko zjazdowe.
Na trzecim wyciągu czeka nas trawers w prawo i efektowne przewinięcie między przewieszkami (V, haki), stan znajdziemy trochę wyżej – wyciąg jest krótki, ok. 15-20 metrów. Kolejny odcinek zaczyna się ścianką (IV+), z której przechodzimy do ładnego zacięcia po prawej, stan jest po ok. 20 metrach – można też od razu iść dalej. Kontynuujemy zacięciem (IV+) i u jego zwieńczenia mamy trzy opcje do wyboru – oryginalną (obejście po lewej za III, nie polecane), prostowanie kominkiem obok odstrzelonej płyty (V) kilka metrów na lewo, lub przewieszone zacięcie po prawej (ok. V+). Ostatnią opcję przerabiałem ostatnio, tym razem idziemy najczęściej chodzonym wariantem, drugim – jest ładny i najbardziej sensowny bo dochodzimy wprost do stanu. Tutaj możemy kontynuować na szczyt trójkowym terenem w prawo lub rozpocząć zjazdy – pierwszym po 50 metrach w linii prostej dojedziemy aż do stanu przed trawersem, kolejne dwa robimy już zgodnie z linią wspinania. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że Motyka na Małym Lodowym to taternicka pozycja obowiązkowa – tak jak wspominałem we wstępie, to jedna z najpiękniejszych dróg w tych trudnościach w Tatrach.