Lifting du Roi, Petit Capucin
Dzień po powrocie z długiej akcji na Aiguille Noire (RELACJA) wypadałoby odpocząć, szkoda jednak czasu gdy jest się w tak pięknym miejscu jak Courmayeur, a pogoda dopisuje 😊. Wyjeżdżamy więc kolejką na Helbronner z planem przejścia jednego z najładniejszych spośród nietrudnych klasyków lodowca Gèant – Le Lifting du Roi (5c) na położonej w obrębie Petit Capucin turni Roi de Siam. Zaczynamy od kawy w schronisku Torino, gdzie spotykamy kilku klubowiczów – jednego z nich postanawiamy zabrać ze sobą.
Podejście (a właściwie zejście) pod ścianę to niecała godzina, sama droga jest bardzo przyjemna, dość ewidentna i poza płytowymi odcinkami dobrze asekurowalna – idealnie nadaje się na szybką akcję, czy też komfortowe zapoznanie z tutejszym charakterem wspinania. A ostatni, niezwykle efektowny wyciąg, to prawdziwa wisienka na torcie!
Wspinanie zaczynamy przy ewidentnym kancie filara – pierwszy wyciąg (5b) zaczyna się poziomą rysą, doprowadzającą do połogich płyt (spity i delikatne run-outy). Za kantem kontynuujemy skośną rysą i wychodzimy na półkę po lewej stronie. Bardziej efektownym wariantem startowym (patrz topo Rockfax) jest piękne zacięcie po lewej stronie (5c) - warto rozważyć jeżeli mamy czas i stan lodu pod ścianą umożliwia wejście. Na starcie drugiego odcinka (ok 5c) czeka nas stroma ścianka, po której kontynuujemy wzdłuż spitów w prawo połogimi płytami, mijamy przewieszkę i idziemy wzdłuż rys – początkowo do góry, potem w lewo do stanowiska.
Trzeci odcinek (5b) prowadzi kilka metrów na lewo od komina – zaczynamy rysami, po czym dużą odstrzeloną płytę obchodzimy depresją po prawej. Kolejny wyciąg to łatwe (IV) płyty i zacięcia – kierujemy się mniej więcej wprost do góry na wyraźną skalną rampę, gdzie znajdziemy stanowisko. Przodem od tego miejsca rusza Ania, która zbiera swoje pierwsze doświadczenia na prowadzeniu w alpejskim granicie. Na początek czekają ją tarciowe płyty (ok 5b, spity), po czym łatwiejszy teren do stanu pod ewidentnymi zacięciami.
Na kolejnym wyciągu pokonujemy wspomniane, piękne zacięcia (5b-5c), po czym przewijamy się na półkę po lewej stronie. Stąd ruszamy do ewidentnego, ciasnego komina (5a) i po wyjściu z niego kierujemy się na grań złożoną ze skalnych bloków po prawej stronie. Z tego miejsca podziwiamy imponującą iglicę będącą zwieńczeniem naszej ściany, po czym przenosimy pod nią stanowisko (IV). Ostatni wyciąg (5c) to prawdziwa perełka – zaczynamy od pięknych odstrzelonych płyt, omijamy okap po prawej stronie i skośnie w lewo systemem rys dochodzimy do niezwykle eksponowanego wierzchołka. Ania pewnie radzi sobie z prowadzeniem, chwilę później dołączamy do niej i przystępujemy do zjazdów (linią drogi). Wracamy do Torino z planem na wspinanie również nazajutrz, finalnie jednak zjeżdżamy w dół – przyda się dzień odpoczynku przed kolejnymi planowanymi drogami.
PS. Mapy okolicy znajdują się w pierwszej relacji z lodowca Géant, opisującej drogę Salluarda - TUTAJ.