16/01/2022Tagi: TatryDolina KieżmarskaMały Kieżmarski SzczytWspinanie górskie zima

Stanisławski i Szczepański - zimowo, Mały Kieżmarski Szczyt

Wycena: M6   Wycena uzupełniająca: M5 WI4, lato V+   Asekuracja: R2   Długość [m]: 1200   Wyciągi: 15   Czas [h]: 8   Wystawa: N   Ocena: 9/10   Komentarz: Deniwelacja 800 m   

Droga Stanisławskiego (znana też jako Weberovka) to piękna, historyczna linia na północnej ścianie Małego Kieżmarskiego Szczytu, a jej dolna część to zimą wielki tatrzański klasyk. Dobre warunki lodowo-śniegowe w Kominie zdarzają się jednak rzadko, świetne raz na kilka lat – gdy tylko okazało się że właśnie ma to miejsce, decyzja o działaniu podjęta została błyskawicznie. Dodatkowe wyzwanie to przejście całej ściany – ze względu na płytowy charakter jej górną część robi się najczęściej Drogą Szczepańskiego. W ten oto sposób dołożyć można cegiełkę do tzw. Trylogii Tatrzańskiej, obejmującej drogi na trzech wielkich północnych ścianach – Małego KieżmarskiegoGanku oraz Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego.

Naszą przygodę z Trylogią kontynuujemy w tym samym, trójkowym składzie, w którym działaliśmy na Filarze MSW. Nad Zielonym Stawem Kieżmarskim pojawiamy się w sobotę i na rozwspin przechodzimy krótką linię o drytoolowym charakterze, Nás nedobegať (M5). Następnego dnia wstajemy sporo przed świtem, obawiając się, że na Komin chętnych będzie więcej zespołów. Nasze obawy potwierdzają się tylko częściowo, gdy podczas śniadania ze schroniska wychodzi dwójka Słowaków – na szczęście okazuje się, że to jedyny zespół który postanowił wykorzystać świetne warunki na drodze. Dajemy chłopakom prawie godzinę zapasu i ruszamy jeszcze po ciemku – niestety tylko na dwie czołówki bo moja niespodziewanie złapała awarię. Pocieszam kolegów, że teraz to już na pewno zrobimy drogę przed zachodem Słońca 😉.

Dzięki betonom na podejściu pod ścianą jesteśmy w niecałe pół godziny, szpeimy się i wspinanie zaczynamy jeszcze pod kotłem. Ponieważ jest mało śniegu, próg lodowy ma kilka metrów wysokości i trzeba się wspinać (WI3) – najczęściej jest łatwiej i przechodzi się go bez asekuracji. Umawiamy się, że pierwsze wyciągi prowadzi Michał, kolejne ja, a Szymonowi pozostanie górna część ściany. Po przejściu progi podchodzimy pod start drogi – zalane lodem zacięcie, gdzie zlokalizowany jest łańcuch (50 metrów spod kotła). Gotowe stanowiska znajdują się zresztą na całej długości Komina, z tym że zimą niektóre z nich mogą być zasypane. Dodam tylko, że latem droga poza pierwszymi dwoma wyciągami również jest bardzo fajna (oraz przystępna jak na stare VI, obecnie wyceniana V+) i warto zrobić ją chociażby ze względów historycznych (moje zdjęcia z drogi TUTAJ).

Pierwszy wyciąg (60 m) startuje wspomnianym zacięciem, trawiasto skalnym (latem IV) lub jak u nas śnieżno-lodowym (WI3/WI4), dalej łatwym terenem docieramy do stanu po prawej. Prowadzący Michał od razu robi drugi wyciąg (50 m) na lotnej – skręcamy w lewo i systemem zacięć (IV, u nas śnieg WI3) dochodzimy do łańcucha po prawej lub do starego stanu (haki) w żlebie. Na trzecim wyciągu (40 m) jeżeli nie ma lodu zaczyna się trudniejsze wspinanie (letnie V) – płytą po prawej stronie wąskiego w tym miejscu Komina. My mamy świetny firn, więc jest i szybko i przyjemnie (WI3) – jedynie asekuracja jest słabsza bo podobnie jak w innych miejscach śrub wykorzystać się nie da, pozostają więc nieliczne stałe haki i z rzadka coś własnego. Dziaby siadają jednak jak złoto, więc nawet w przypadku żywcowania byłoby bardzo komfortowo 😊.

Czwarty wyciąg (40 m) to wspinanie w szerokim kominie, zwieńczonym małym przewieszeniem. Gdy płyty są odkryte czeka nas dość wymagający drytool (latem V, haki), my ponownie poczuć możemy się jak w Alpach – cudowny firn w dolnej części i gruba polewka lodowa (WI3/4) w górnej. Stanowisko znajduje się na dużej półce pod kolejnym przewężeniem komina. Tutaj zmieniamy się na prowadzeniu i robimy dłuższą przerwę – dogoniliśmy Słowaków, którzy dodatkowo walczą z przesztywnioną liną. Z tego zresztą powodu kolejny 50-metrowy odcinek między łańcuchami najlepiej robić na dwa wyciągi (piąty ok. 30 m i szósty ok. 20 m).

Startujemy zacięciem po prawej (ok. V+, lód WI4), po czym wykonujemy mocny trawers w lewo z czujnym i dość wypychającym przewinięciem. Gdy już wyjdziemy z trudności kontynuujemy trawiasto-skalną rynną (M4) i docieramy do stanowiska pośredniego z haków – tutaj ściągam kolegów. Ze stanowiska wspinamy się skośnie w prawo (hak, czujne miejsce za ok. M5) i przez ściankę (latem V, zimą gdy nie ma lodu może być M6, u nas cienki ok. WI3/4) wychodzimy na dużą półkę z łańcuchem po prawej.

Na starcie wyciągu siódmego czeka nas krótkie zacięcie (IV, u nas WI2), po którym wydostajemy się do żlebu – jeżeli są betony można śmiało przejść na lotną. Po kolejnych 100 metrach (III/WI2, mijamy dwa stanowiska) docieramy do skalnego spiętrzenia i skręcamy w depresję po lewej stronie – do pokonanie mamy ostatni wyciąg (40 m III/WI3) na przełączkę. Pierwsza część zadania za nami i już jesteśmy bardzo zadowoleni – nie tyle nawet z przejścia słynnego Komina, co z kapitalnego i płynnego wspinania - mimo wspinania w trójkę i delektowania się każdym metrem zeszło tylko nieco ponad 4 godziny – wyobrażam sobie jednak, że w przypadku trudnych warunków nawet i dwukrotnie dłuższy czas bywa dobry… Zjeżdżamy z przełączki ok. 20 metrów (stan) i po krótkiej przerwie ruszamy do góry Niemiecką Drabiną na niebywale suchą jak na połowę stycznia Złotą Płaśń, z której startuje Droga Szczepańskiego.

Im wyżej, tym wiatr daje się coraz mocniej we znaki – nie zatrzymujemy się więc, tylko od razu ruszamy w lewo do wąskiego komina z zaklinowanym głazem, po przejściu którego wychodzimy na Zadnią Srebrną Drabinę. Tutaj ponownie doganiamy Słowaków, co drugi z nich zabawnie komentuje krzycząc do kolegi żeby się ruszał bo „polskie cyborgi go cisną” 😊. Na zachodzie mamy twardy śnieg, bardzo szybko docieramy więc do skalnego progu, który go ogranicza. Tutaj robimy przerwę i czekamy aż zespół przed nami pójdzie dalej – próg ma ok. 20 metrów i pokonujemy go częściowo na sztywno (M4). Po wyjściu ze ścianki wydostajemy się w łatwy teren – jesteśmy na zwieńczeniu Kieżmarskiej Kazalnicy.

Droga Szczepańskiego mocno w tym miejscu trawersuje – Słowacy niechcący idą dalej do góry i kontynuują wariantami (prawdopodobnie drogą Plška - można i tak), co z powodu zalodzonej skały kosztuje ich trochę nerwów i trzy dodatkowe godziny (spotykamy ich w schronisku). My tymczasem kontynuujemy na lotnej, odbijamy w prawo dolnym zachodem trawiasto-skalnym i wspinamy się skośnie przez ok. 150 metrów. Tutaj warunki są już niezbyt sprzyjające bo śniegu jest mało, a płyty zalodzone - mimo iż to tylko ok. M3 trzeba uważać. Po wyminięciu dołem ścianek i turnic docieramy do żeberka z większymi blokami skalnymi. Tutaj kontynuujemy do góry „jak puszcza” (M3/M4) i po kolejnych ~150 metrach dochodzimy do szerokiej grani szczytowej – nią już łatwiej dostajemy się na wierzchołek Małego Kieżmarskiego Szczytu.

Kończymy, gdy Słońce chowa się za Łomnicę, dzięki czemu jeszcze przed zmrokiem schodzimy na Huńcowską Przełęcz i z niej w dół na północ nad Huńcowskie Spady i dalej trawersem do Rakuskiego Przechodu. To opcja konieczna jeżeli chcemy wrócić do Doliny Kieżmarskiej, do przejścia jest sporo terenu i jeżeli śnieg byłby kopny byłaby to straszna orka, na szczęście i tutaj jest twardo. Drogi po ciemku lepiej nie skracać z Rakuskiej Przełęczy– możemy mieć bowiem problem z odnalezieniem zasypanego szlaku do którego trzeba się dostać by zejść nad Zielony Staw 😉.

Po powrocie do schroniska robimy przepak, fundujemy sobie wielką buchtę i piwo, po czym ruszamy na parking. Przed schroniskiem spotykamy jednego ze Słowaków, którzy towarzyszyli nam w ścianie i dzielimy się wrażeniami, drugiego doganiamy po chwili na zejściu – jak się okazuje mimo zachwytu nad drogą jest strasznie sponiewierany i obrażony na kolegę bo nie wiedział do końca gdzie ten go zabiera 😊. Nam towarzyszą natomiast tylko piękne wspomnienia – świetna linia w wielkiej ścianie i wymarzone wręcz warunki sprawiły że był to jeden z najlepszych i najprzyjemniejszych (co w zimie nie zawsze idzie w parze) wspinaczkowych dni w życiu.