04/08/2022Tagi: TatryDolina ŁomnickaŁomnicaWspinanie górskie lato

Psendova cesta, Łomnica

Wycena: VII-   Wycena uzupełniająca: prop. VII   Asekuracja: R2   Długość [m]: 310   Wyciągi: 8   Czas [h]: 6   Wystawa: W   Ocena: 7/10   Komentarz:    

Prognozy na weekend kiepskie, trzeba więc wykorzystać piękną pogodę w czwartek i wybrać się na jakąś ładną tatrzańską ścianę. Udaje umówić się z Łukaszem, który niedawno reaktywował się z działalnością taternicką i podziałał na popularnych klasykach. Dla odmiany proponuję mu linie trochę bardziej przygodowe by wyszedł trochę ze strefy komfortu 😉. Po otrzymaniu informacji, że Kazalnica jest mokra z dwóch innych proponowanych przeze mnie ścian kolega wybiera Łomnicę. Trochę krzywi się tylko słysząc, że idziemy na drogę, która jest rzadko powtarzana i której trudności nie są do końca zweryfikowane. Pocieszam go jednak, że w 2017 roku pojawiły się na niej stałe stanowiska, nie może być więc tak źle!

Po komfortowym (przy korzystaniu z kolejek) dotarciu na Łomnicką Przełęcz idziemy dalej do grani i schodzimy feratką pod ścianę. Jesteśmy dziś dość późno, na miejscu jest już kilka zespołów – większość (cztery) idzie oczywiście na Hokejkę, jeden na Patagonské léto, jeden na Puškáša. Na naszą drogę, co nie dziwi – chętnych nie ma. Czeka jednak inna przykra niespodzianka - skała jest mokra, rysy zalane, do tego zamiast zapowiadanej lampy ścianę aż do popołudnia (z krótkimi przerwami) oblepia chmura – to sprawia, że wspinanie w kilku miejscach nie jest tak przyjemne jak być powinno, a trudności mogą wydawać się wyższe. Skoro są stany można jednak w razie problemów zjechać i iść na coś łatwiejszego – próbujemy więc. Pierwsze trzy wyciągi poprowadzi Łukasz, mi przypadną kolejne.

Pšendova cesta (opisywana też nazwiskiem autora - Pšeničnikov) wchodzi w ścianę na prawo od zacięcia startowego Stanisławskiego/Hokejki – wspinamy się w płycie po dużych chwytach (III), kontynuujemy wyraźną rampą w lewo powyżej i pokonujemy lekko przewieszoną ściankę na lewo od komina (tu raczej IV) – po równo 60 metrach docierając do stanowiska wspólnego z Hokejką. Na drugim wyciągu (V, 30 m) zaczynamy w prawo trochę kruchym kominkiem i po przejściu przewieszki z rysą (hak) kierujemy się załupą skośnie w lewo aż do błyszczącego stanu z ringów  - ładny odcinek ale lepszy byłby suchy. Na trzecim wyciągu (VI-, 20 m) startujemy wprost do góry i wchodzimy do zacięcia po prawej (haki) – tutaj kolega z powodu mokrych chwytów przeżywa ciężkie chwile i myśli o wycofie, w końcu jednak zbiera się na odwagę i rusza – wychodzi z zacięcia za kant w prawo, gdzie na balkoniku czeka stanowisko.

Po zmianie na prowadzeniu ruszam na wyciąg czwarty (V, 50m) – na początek fajna płytka skośnie w prawo, dalej przyjemne zacięcie, trochę trudniejsza przewieszka (hak) i całkiem ciekawa rysą nad nią. Stanowisko znajdziemy po prawej stronie, pod walącym się na głowę okapem i szeroką rysą go przecinającą, którą droga dalej prowadzi. Na schemacie jest dodatkowe, stare stanowisko, które minąłem – przez dłuższą chwilę zastanawialiśmy się czy przed nami czasem nie piątkowy wyciąg ale po chwili nie było już takich wątpliwości 😉.

Wyciąg piąty (VII-, 30m) okazuje się bowiem bardzo wymagający – pęknięcie w okapie już z dołu wygląda podejrzanie, a rzeczywistość okazuje się jeszcze gorsza i szybko łapię blok nie potrafiąc się poustawiać. Do starych haków (drewniany kołek raczej się nie przydaje) dorzucam swój sprzęt (średnie friendy i kości), po czym bardzo długo próbuję wymyślić jak wyjść z przewieszenia. Jeden fragment jest naprawdę niebanalny, do tego wyżej jest jeszcze kilka ciekawych ruchów. Po wyjściu z trudności na dojściu do stanowiska czeka jeszcze rysa w płycie, jest jednak łatwiejsza, nie idę więc dalej tylko zostawiam tu plecak (który przeszkadza w komino-rysie) i wracam na dół.

Druga próba kończy się niepowodzeniem i kosztuje mnie sporo sił – jestem bardzo zaskoczony tym co się tutaj wyrabia, nie ma co zwalać na mokre rysy i wilgotne stopnie 😊. Łukasz marznie na stanowisku ponad godzinę i zaczyna naciskać by odpuścić klasykę lub jechać na dół – wypraszam jeszcze jedną próbę i ze smutkiem ale godzę się, że jeżeli spalę to pójdę dalej AF lub A0. Całe szczęście udaje się, nie zdradzam jednak jak by nie psuć zabawy – jeżeli ktoś jednak przejdzie ten odcinek OS-em to chylę czoła, jeżeli z plecakiem – kłaniam się w pas 😉. Według mnie VII, a i porównując do wielu innych dróg stawiając VII+ nikt by się raczej nie obraził. Kolega tylko przez chwilę próbuje iść klasycznie i stwierdza, że takiego czegoś jeszcze w Tatrach nie robił, po czym ładuje po przelotach – co jest dość męczące, do tego dochodzi walka z zaklinowaną kostką.

Niebo w końcu robi się niebieskie i pojawia się Słońce, czas mamy jednak bardzo słaby i trzeba się sprężać by mieć szansę wyrobienia się na kolejkę. Szósty wyciąg (IV/V, 50m) staram się więc przejść jak najszybciej – początek prowadzi zacięciem i pięknym filarkiem, potem czeka jeszcze ładniejsza ale dość słabo asekurowalna płyta oraz niebanalne zacięcie i wyjście do stanowiska na prawo, naprawdę kawał fajnego wspinania! Siódmy wyciąg startujemy ciekawą płytką, po czym uciekamy w prawo za przełamanie ściany – w ten sposób wyciąg zrobimy za III/IV, prosto lepiej się nie pchać – kolega miał tak linę i musiał się sporo napocić by wyjść z przewieszki, która z dołu wyglądała niewinnie. Po przewinięciu w łatwy teren (z dołu dochodzi Birkenmajer) nie robię stanowiska tylko ruszam dalej – łatwy komin i zagruzowany żlebik wyprowadzają na duża półkę nad Hokejką, dalej w kociołku znajdziemy ringa stanowiskowego z tej drogi, udaje się dociągnąć do niego na 60 metrów. Gdy dołącza do mnie kolega, chowamy sprzęt i liny, przebieramy buty i ruszamy w kierunku widocznego metalowego tarasu na szczycie (II, ok. 80 m).

Na kolejkę z przełęczy nie udaje się zdążyć, załapujemy się jednak na zjazd z obsługą z Łomnickiego Stawu – chociaż tyle by oszczędzić nogi i trochę czasu. A że warto było się wyrwać w tygodniu potwierdza się już dwa dni później, gdy wracam w Tatry i już wczesnym rankiem zaliczam wycof w deszczu z Pulp Fiction na Kościelcu

Podsumowując krótko Pšendovą – stanowi ciekawą alternatywę dla obleganej Hokejki. Dzięki obitym stanowiskom jest bezpiecznie, droga jest lita, ewidentna i dobrze asekurowalna (nie trzeba haków, kości i camy do #2 oraz 3-4 duble średnich wystarczą). Poza wymagającym (ale jednocześnie ładnym i unikalnym) odcinkiem kluczowym jest też kilka innych fajnych fragmentów – polecam więc szczególnie osobom, które największe klasyki ściany mają już za sobą i/lub szukają ciekawych taternickich wyzwań w siódemkowych trudnościach.