Rozlucka so slobodou, Wielka Granacka Baszta
Pomimo kiepskiej prognozy pogody wybieramy się czteroosobową ekipą na położoną w Dolinie Wielickiej południowo-zachodnią ścianę Wielkiej Granckiej Baszty. Ania z Mateuszem na celownik obierają Środkową Depresję/Lewe Zacięcie (IV+), podczas gdy ja z Dawidem postanawiamy zmierzyć się z Rozlúčka so slobodou (VIII-) – po przetłumaczeniu na polski czeka nas więc Wieczór Kawalerski 😉. Droga to ciekawe połączenie górskiej przygody ze sportowymi akcentami – poza gotowymi stanowiskami zjazdowymi kilka stałych punktów znajdziemy na najtrudniejszych fragmentach oraz dla orientacji, resztę pokonujemy na własnej asekuracji.
Gdy docieramy pod ścianę niebo jest jeszcze niebieskie, już godzinę później napływają jednak gęste chmury, które towarzyszą nam przez resztę dnia. Od początku obawiamy się czy i kiedy zacznie padać, na szczęście kończy się na zimnie i wilgotnej skale oraz momentami na kilkumetrowej widoczności – wspinanie jest przez to mniej przyjemne, ale drogę udaje się zrobić. Rozlúčka startuje płytami kilka metrów na prawo od charakterystycznej, wyprowadzającej do Kotła depresji, którą swoją drogę zaczynają Ania z Mateuszem. Namierzamy pierwszego spita i kierujemy się w stronę zacięcia (V+), którym wychodzimy do stanowiska pod przewieszeniami (ok. 35m). Ku naszemu zdziwieniu na skale jest sporo śladów magnezji – jak się potem okaże kilka dni przed nami rzadko powtarzaną drogę przeszli Adam z Damianem 😊. Na początku drugiego wyciągu czeka nas dobrze obity ale wymagający (mocne VII+) okap – nie trafiając do odpowiedniego chwytu łatwo spalić OS-a, co też przytrafia się prowadzącemu ten fragment Dawidowi. Po powrocie do stanowiska i przewiązaniu druga próba jest już jednak skuteczna, po wyjściu z trudności czeka już łatwiejsza płyta, idziemy jej środkiem wzdłuż pęknięć i po ok. 40 metrach dochodzimy do stanu.
Trzy kolejne wyciągi to łatwiejsze wspinanie na własnej asekuracji w depresjach prowadzących filarem – przejmuję prowadzenie i staram się w tym terenie trochę podgonić. Po wyjściu na trawiastą półkę wchodzimy do zacięcia po prawej i nad wyraźną turnicą skręcamy w lewo do rynny doprowadzającej pod ostrze filara (V, 45m). Kolejny odcinek to łatwe (IV) wspinanie po grani, stanowisko jest na półce po ok. 40 metrach. Piąty wyciąg (V+, 35m) startuje ciekawą szeroką rysą wprost (można też łatwo obejść po lewej), dalej idziemy wzdłuż rysy w lewo i po przejściu za kant filara skręcamy do zacięcia w prawo by ponownie wrócić na grań – tuż pod nią czeka stanowisko. Co ciekawe o ile wszystkie pozostałe stany zbudowane są z dwóch stałych punktów, tutaj znajdziemy spita połączonego z repikiem zaczepionym o skałę – dziwi to tym bardziej, że z tego miejsca czeka nas ok. 40-metrowy zjazd. Druga część drogi prowadzi bowiem ścianą czołową która wypiętrza się z Kotła na lewo od filara, na którym jesteśmy (dalej do góry idzie nim czwórkowa droga Tatarki, całkiem zresztą fajna).
Po zjeździe w kierunku Kotła lądujemy na jednej z półek i po ponownym związaniu się, łatwym terenem (III) wspinamy się płytami do góry i w lewo – po 20-40 metrach (w zależności od tego jak nisko zjechaliśmy) docieramy do stanowiska na trawiastej półce. Stąd ruszamy płytą (IV+) skośnie w lewo i przy spicie odbijamy w prawo i do góry – kolejny stan jest po ok. 30 metrach. Wyciąg ósmy (VI-, 30m) prowadzi fajną płytą z wymyciami po lewej stronie (widać haka w rysie), my sugerując się błędnie wrysowaną linią na zdjęciu z tatrynfo poszliśmy kominem wprost – oba warianty schodzą się jednak na półce nad przewieszką. Kolejny odcinek (VII, 35m) jest bardzo ładny – idziemy najpierw płytą, potem wzdłuż rysy i dochodzimy do przewieszającego się zacięcia, z którego przewijamy się pod okapem w lewo. Wspinanie jest mocno techniczne, dodatkowo z powodu wilgotnej skały jest dość czujnie i na prowadzeniu schodzi mi sporo czasu, na szczęście asekuracja jest dobra (3 ringi + małe i średnie friendy).
Wyciąg dziesiąty (V+, 35m) prowadzi prosto do góry pęknięciem obok przewieszki, powyżej której kontynuujemy kominem i wychodzimy na trawiasty taras. Stąd wspinamy się początkowo po lewej stronie (krucho!), po czym trawersujemy mocno w prawo do pęknięcia obok okapu (VI, spit). Po wyjściu z przewieszenia kontynuujemy łatwiejszymi kominami by po prawie 50 metrach dotrzeć do stanowiska. Przed nami ostatni, kluczowy wyciąg (VIII-, 45m) – prezentuje się bardzo ciekawie i obaj chcemy go prowadzić, kolej jednak na Dawida. Koledze udaje poprowadzić się w pierwszej próbie, mi pozostaje zadowolić się czystym przejściem z liną z góry. Początkowe metry doprowadzające do pierwszego spita są dość czujne, następnie czeka nas dość ciągowy odcinek z dwoma przewieszonymi, świetnie urzeźbionymi ściankami. Druga z nich jest bardziej wymagająca, na wyjściu czeka interesujący bulder z zasięgowymi ruchami (przynajmniej tak go przeszliśmy), gdzie niższe osoby mogą mieć trudniej. Końcówka jest już łatwiejsza, idziemy płytową granią w prawo do ostatniego stanowiska – stąd możemy iść dalej na szczyt i do ścieżki zejściowej lub rozpocząć zjazdy. My wybieramy drugie rozwiązanie i bardzo szybko wracamy (na cztery razy, łącząc dwa ostatnie odcinki) do Kotła, schodzimy kawałek do stanowiska na progu i dwoma zjazdami wzdłuż depresji wracamy pod ścianę.
Trochę zmarznięci ale i bardzo zadowoleni że nie odpuściliśmy (jak się potem okaże kolejne weekendy w Tatrach będzie lało i sypało więc nici ze wspinania) zbiegamy do Domu Śląskiego, gdzie z piwem i obiadem czeka nasza druga ekipa. Po wielu pięknych drogach w Dolomitach przed kilkoma dniami na Granackiej zdarzyło mi się pomarudzić na jakość skały i charakter tatrzańskiego wspinania, już na chłodno Rozlúčkę oceniam jednak bardzo pozytywnie. Taternicy poszukujący trudniejszych ale bezpiecznych linii w górach będą zadowoleni – tym bardziej, że ściana jest bardzo klimatyczna.
PS. Robiona przez Anię i Mateusza Środkowa Depresja/Lewe Zacięcie (IV+) to jedna z ciekawszych „czwórek” w Tatrach – wspominałem już o tym po jej zimowym przejściu (RELACJA). Linia jest bowiem nie tylko ładna (może poza odcinkiem w Kotle) i prowadzi różnorodnymi formacjami przez dużą ścianę oraz wyprowadza na widokowy szczyt, ale (co rzadko zdarza się przy tych wycenach) wyposażona została w kompletne stanowiska oraz pojedyncze punkty przelotowe. Warto więc wybrać się przynajmniej na jedną z tych dróg (inne sporadycznie powtarzane i w miarę ciekawe to też m.in. Cesta horských vodcov VI- i Direttissima VI+).