23/10/2022Tagi: TatryDolina Małej Zimnej WodyBaranie RogiWspinanie górskie lato

Traja kamarati, Baranie Rogi

Wycena: V+   Asekuracja: R2   Długość [m]: 260   Wyciągi: 5   Czas [h]: 3   Wystawa: S   Ocena: 8/10   Komentarz:    

Wizyta na pięknych płytach południowej ściany Baranich Rogów – jakiś czas temu rekomendowałem tu świetne Indiańskie Lato (VII-, RELACJA), teraz przyszła pora na łatwiejszą, choć chyba równie ciekawą drogę Traja kamaráti (V+). Mimo niskiej temperatury i zalegającego powyżej 2000 metrów śniegu, wysoko położone słoneczne wystawy pozwalają na wspinanie w suchym i ciepłym granicie. Na celowniku jest co prawda droga na innej ścianie, ale ponieważ jest mokra - zmieniamy plan i decydujemy się nadrobić zaległości związane z jedną z ładniejszych tatrzańskich piątek, z której roztacza się piękny widok na okolicę Doliny Pięciu Stawów Spiskich.

Z Chaty Téryho pod ścianę docieramy po około godzinie – ze ścieżki prowadzącej na Baranią Przełęcz odbijamy w dogodnym miejscu i kierujemy się pod widoczne z daleka wielkie płyty. Droga Traja kamaráti startuje z półki około 20 metrów nad ziemią – docieramy tam potrzaskanymi skałami z prawej, inna opcja to przejście pierwszego wyciągu (IV) Indiánskego leta. Jeżeli nie chcemy schodzić ze szczytu lub planujemy zrobić dwie drogi, można zresztą dogodnie zjechać linią tej drogi – tym razem wybieramy takie właśnie rozwiązanie, wspinamy się więc „na lekko”. Autorzy pozostawili na drodze tylko dwa haki przelotowe, asekuracja własna z kości oraz małych i średnich friendów jest jednak dobra, dłuższe wyjście nad przelot konieczne jest może na dwóch-trzech fragmentach.

Nasza droga startuje przy haku z lewej strony płyty, kilka metrów na lewo od stanowiska i spitów z Lata. Pierwszy wyciąg (V+, 50m) jest całościowo najbardziej wymagającym z całej drogi – wspinamy się początkowo piękną, litą płytą (odważny odcinek pod i nad jedynym hakiem), docieramy do odstrzelonego bloku i nad nim kontynuujemy wzdłuż pęknięć do trawiastej półki (własne stanowisko, jest dobry blok na taśmę). Drugi wyciąg (IV+, 55m) rozpoczyna się nietrudnym kominkiem, nad którym wspinamy się skośnie w prawo do przewieszki, wyglądającej na trudniejszą niż jest w rzeczywistości – po przewinięciu kontynuujemy trawers do stanowiska (haki) z drogi Lukeša. Stąd wspinamy się w lewo płytą w kierunku przewieszki (drugi hak na drodze), gdzie czeka trudniejsze miejsce (V+). Po przewinięciu robi się łatwiej, kontynuujemy rysą i depresją do góry aż dotrzemy do rampy wyprowadzającej na spory trawiasty taras – tutaj robimy stanowisko (60 metrów).

Na czwartym wyciągu (V, 50m) wspinamy się kaskadowymi płytami wprost do góry (jest kilka opcji) i kierujemy się do zacięcia pomiędzy przewieszkami, którym sprytnie przewijamy się na wielką płytę wieńczącą ścianę. Podążamy pęknięciem skośnie w prawo do półki, na której robimy stanowisko, można też zejść trochę w dół do wygodniejszego tarasu. Teren powyżej wygląda dość trudno – okazuje się jednak, że skała tam gdzie trzeba jest dobrze urzeźbiona i poprzecinana rysami umożliwiającymi asekurację. Piąty wyciąg (V-, 45m) według schematu rozpoczyna się poziomym trawersem, z miejsca w którym zrobiliśmy stanowisko trzeba było jednak podejść do góry wzdłuż pęknięć i odbić w lewo dopiero gdy „puszczało”. Po przejściu kilkudziesięciu efektownych metrów naszym oczom ukaże się stanowisko z ringów z Indiánskego leta – można z niego skorzystać niezależnie od tego czy idziemy na szczyt (łatwo przez kamienistą galerię) czy zjeżdżamy w dół wzdłuż wspomnianej linii.

Rozmieszczenie stanowisk zaznaczyłem na zdjęciu z linią Kamaratów, można też skorzystać z topo Indiańskiego – trzeci zjazd z pominięciem jednego stanowiska opisany jest jednak błędnie jako 60 metrów (ma 65) więc jeżeli nie chcemy wspinać się w dół kilka metrów warto zrobić go na dwa razy. Ze stanowiska nad płytą zjeżdżamy 50 metrów do półki z której starowaliśmy lub 60 metrów do ziemi. Jeżeli ktoś poszukuje łatwiejszych celów na tej ładnej ścianie, z pewnością powinien zainteresować się dwoma czwórkowymi drogami biegnącymi w bliskim sąsiedztwie tych wspominanych powyżej - Šádek i Lukeš-Sysel. Jest to też dobra opcja na „dogrywkę”, jeżeli zarezerwujemy sobie na wspinanie więcej czasu.