El Navegante, Penon de Ifach
Podczas tygodniowego pobytu na Costa Blanca nie mogło zabraknąć wizyty na skale będącej wizytówką wybrzeża - nazywanym "Małym Gibraltarem" Peñón de Ifach. Po dwóch dniach wspinania w sektorach sportowych (Bellus i Gandia) trzeciego rano jedziemy do Calpe i po zaledwie kilku minutach spaceru stajemy pod południową ścianą imponującej wapiennej wieży. Naszym celem jest jedna z najładniejszych i najciekawszych dróg na Penonie, zaliczana przy okazji do grona TOP50 całego rejonu – El Navegante (7a, 230 m).
By dostać się pod nasz cel idziemy promenadą do końca (lądowisko dla helikopterów) i wchodzimy na ścieżkę między skałami. Po dojściu pod ścianę podchodzimy wzdłuż niej do góry, w kierunku wielkiego zacięcia – prowadzi nim droga Diedro UBSA (V+), z którą El Navegante dzieli pierwsze kilkadziesiąt metrów. Startujemy za wielkim głazem skalną rampą skośnie w prawo – pierwsze 20 metrów to trójkowy „wyciąg zerowy”, idąc już na sztywno dla bezpieczeństwa warto założyć choć jeden przelot. Na półce powyżej znajdziemy pierwsze gotowe stanowisko – podobnie jak wszystkie inne umożliwiające zjazd w razie konieczności. Ponieważ wyciągi mają maksymalnie 30-35 metrów, na drogę można się wybrać z pojedynczą 60-metrową liną, obicie od trzeciego wyciągu jest bardzo dobre, 1-2 średnie friendy mogą przydać się tylko na dwóch pierwszych (wspólnych z UBSA).
Pierwszy wyciąg (V+, 40m) rozpoczyna się trawersem do zacięcia, którym kontynuujemy do góry – po drodze jest kilka ciekawych miejsc, niestety też sporo wyślizgu. Nie ma się co jednak dziwić – Zacięcie UBSA to chyba najpopularniejsza linia na ścianie, za nami podążają co najmniej trzy zespoły i żaden z nich nie skręca później na Navegante. Prowadząca dolną część drogi Ania po chwili rozkręca się i szybko pokonuje kolejne metry, docierając w końcu do stanowiska pod charakterystyczną odstrzeloną od ściany płytą. Na drugim wyciągu (V+, 20m) mijamy kominek/przerysę po prawej i wracamy do zacięcia, po wyjściu na półkę nie idziemy jednak dalej do góry (tak kontynuuje droga USBA) tylko trawersujemy w prawo do widocznego stanowiska.
Wyciąg trzeci (6b, 35m) to początkowo łatwe wspinanie po dziwacznie przyklejonych do ściany dużych chwytach, wyżej skała robi się bardziej gładka ale jest zaskakująco przystępnie (odczucia max 6a). Kolejny odcinek (6b, 30m) jest bardzo ładny i tylko trochę bardziej wymagający – trudniej jest tylko w jednym miejscu. Zaczynamy wprost do góry, trawersujemy w prawo robiąc krótki bulderek po małych chwytach, po czym kierujemy się do odstrzelonej skały mijając ją zacięciem po prawej. Stanowisko znajdziemy kilka metrów powyżej na wygodnej półce.
Widząc, iż cyfra na drodze jest łaskawa namawiam Anię by spróbowała poprowadzić jeszcze kolejny wyciąg, wyceniony na 6c. Po pierwszych przyjemnych metrach czeka jednak wymagające przewinięcie przez filarek, dodatkowo utrudnione przez wyślizg jakiego nie powstydziłyby się największe jurajskie klasyki. Zmieniamy się na prowadzeniu i pokonuję co prawda kluczowy fragment ale muszę się bardzo mocno trzymać by nie wyjechać 😊. Po przewinięciu do zacięcia idziemy chwilę do góry, po czym pokonujemy dwie nietrudne przewieszki i stajemy na wygodnej półce. Szósty wyciąg jest bardzo zróżnicowany i dość sprężny jak na 6a/6a+, trudności trzymają prawie przez całe 30 metrów. Zaczynamy od niebanalnego przewinięcia do podwieszonego zacięcia po lewej stronie, kontynuujemy nim w górę, odbijamy w lewo na przewieszoną ale uklamioną ściankę i docieramy do komina nad którym znajdziemy wygodny stan.
Przed nami ostatni i najtrudniejszy zarazem wyciąg (7a, 35m). Kluczowy, dolny fragment jest bardzo gęsto obity co ułatwia rozpoznanie lub przejście A0. Za pierwszym podejściem źle odczytuję sekwencję i idę za bardzo w lewo – szybko rozeznaję prawidłowe ustawienie i nie idę dalej tylko wracam na stanowisko i po przewiązaniu od razu podejmuję drugą próbę, tym razem skuteczną. Po przejściu pierwszej rysy przechodzimy do drugiej, po czym odbijamy w lewo przez ściankę poziomym trawersem. Z dobrej półki restowej przechodzimy siłowe przewieszenie po prawej stronie i docieramy na kolejną półkę – nad nią czeka już łatwiejsze zacięcie i wymyta szara płyta, zwieńczona stanowiskiem. Ania cierpliwie czyści przeloty odpoczywając w trudniejszych miejscach, po czym po dotarciu do mnie podchodzi od razu kilkanaście metrów łatwym terenem wyprowadzającym tuż pod szczyt (a właściwie jeden z wierzchołków).
Cieszymy się, że wspinanie rozpoczęliśmy dość wcześnie – mimo iż jest koniec grudnia na ostatnich trzech wyciągach Słońce dawało się już mocno we znaki i zaczynało coraz bardziej nagrzewać skałę. Szkoda tylko, że po wyjściu ze ściany nie da się w spokoju podziwiać widoków – dzięki łatwej ścieżce poprowadzonej z drugiej strony szczyt jest oczywiście tłumnie odwiedzany przez turystów. Po zejściu do miasta (ok. 40 minut) wracamy do auta pozostawionego u końca drogi, z której rusza się pod ścianę i idziemy poleżeć na plaży oraz przechylić zimne piwo 😊.
Podsumowując – widokowo droga ma 10/10, wspinaczkowo też jest bardzo dobrze choć akurat jakość skały, trudności i intensywność poszczególnych wyciągów wypadają wyraźnie słabiej w porównaniu do wysoko postawionego punktu odniesienia jaki przyszedł nam na myśl, Punta Giradili na Sardynii. Nie zawsze jednak musi być bardzo wymagająco żeby było fajnie – z całą pewnością bowiem Navegante zrobić warto! Dodatkowo pośród kilkunastu innych linii na południowej ścianie Penona znajdziemy trzy inne zaliczane do CB TOP50 - poza wspomnianym Diedro UBSA (V+) są to Costa Blanca (6c+) oraz Nueva Dimension (7b).