Monch grań południowo-wschodnia
Pierwszy dzień naszej „Trylogii Berneńskiej”, jak określa się wejście po kolei na Mönch, Jungfrau i Eiger. Na pomysł wpadłem kilka tygodni wcześniej, gdy rozmyślałem co by tu dorzucić do grani Mittellegi na Eiger, która była głównym tegorocznym celem alpejskim. Po skompletowaniu składu (Adam, Arek, Rysiek, ja) wszystkim spodobała się idea dodatkowego wejścia na dwa piękne cztero-tysięczniki. W Grindelwald po stawiamy się w sobotę rano po całonocnej podróży, a że plan mamy napięty - od razu udajemy się na Möncha (4107 m.).
Po skorzystaniu ze słynnej kolejki Eiger Express do schroniska Mönchsjoch (3650 m.) docieramy około 13, szybki przepak i ruszamy w stronę pierwszego celu. Słońce strasznie daje popalić, a ja pluję sobie w brodę, że zabrałem tylko zimowe spodnie. Dodatkowo pierwszy raz odczuwam co to znaczy brak aklimatyzacji, na grani szczytowej mocno kręci mi się w głowie co biorąc pod uwagę lufę z jednej i z drugiej strony, nie jest zbyt komfortowe. Szczyt zdobywamy jednak sprawnie i bez przygód oraz niespodziewanych trudności (nie asekurujemy się w żadnym miejscu), spokojnie zdążamy na zamówioną kolację chociaż nikt nie ma apetytu z powodu coraz gorszego bólu głowy. Noc nie będzie za przyjemna, a kolejnego dnia czeka nas kolejny cel - Jungfrau (relacja TUTAJ).