10/09/2023Tagi: TatryDolina Białej WodyGaleria GankowaWspinanie górskie lato

Filar Centralny, Galeria Gankowa

Wycena: VII   Asekuracja: R2   Długość [m]: 280   Wyciągi: 8   Czas [h]: 5   Wystawa: NW   Ocena: 8/10   Komentarz:    

Po noclegu w wygodnej kolibie pod Szarpanymi Turniami, następnego dnia rano udajemy się pod Galerię Gankową by przejść Filar Centralny (VII). Droga jest niewątpliwie bardzo ciekawa i zasługuje na miejsce w tatrzańskim TOP, należy ją jednak traktować poważnie. Trudności są bowiem dość mocne w swoim stopniu, niewiele przejść w obecnych czasach skutkuje porostami, a zgnite haki bardziej utrudniają asekurację niż pomagają. Linia trochę kluczy, dzięki opisowi i zdjęciom nie będzie jednak problemu z interpretacją schematu – warto więc skorzystać i się wybrać 😊. Startując z Doliny Rumanowej czeka nas dość nietypowo nie podejście, a zejście pod ścianę.

Po dotarciu pod zachodnią ścianę Ganku wychodzimy na próg pod Zachodnim Filarem i odbijamy wyraźną ścieżką (kopczyki) na Wschodnią Przełęcz Rumanową, skąd depresjami pod granią kierujemy się na Bartkową Przełęcz. Osiągamy ją po pokonaniu komina (II-III), nad którym znajdziemy ring umożliwiający zjazd w drodze powrotnej. Stąd schodzimy w dół i w prawo na przełęczkę nad Galerią Gankową – na nią schodzimy już łatwo. Z Galerii czeka nas niebanalne zejście przez Pustą Ławkę – znając je jednak pod ścianą meldujemy się po około godzinie. Z powodu pięknej pogody i kilku dni bez opadów jest wyjątkowo tłoczno – rzadko kiedy widzi się tutaj tyle zespołów, co najmniej dwa są bowiem na Orłowskim, trzy na Stanisławskim, kolejne na Puškášie i Klasycznej. Filar jest jednak pusty, co akurat nie dziwi – choć podobno lata temu była to bardzo często powtarzana linia, dobrze więc byłoby przywrócić jej należne miejsce 😉.

Nazwa drogi może być nieco myląca – Filar w żadnym wypadku nie jest bowiem Centralny, tak się po prostu przyjęło. Do tego wyodrębnia się on ze ściany około 150 metrów od jej podstawy – sposobów na dotarcie w to miejsce jest wiele, kilka z nich opisuje Cywiński. Startując zakładałem odszukanie wariantu płytami i dojście pod pierwszy „właściwy” wyciąg od lewej strony. Po pierwszym odcinku „zniosło” mnie jednak w prawo do Komina Stanisławskiego i w związku z późnym startem oraz planom na przejście drugiej drogi (o tym na końcu) pobiegłem jednak dalej. Warto jednak spróbować – już z góry wyglądało to ciekawiej i trudniej (ok. V).

Wracając jednak do startu - zaczynamy wyraźnym stromym zacięciem na prawo od przewieszek, jeszcze przed przełamaniem ściany – idąc dalej można rozpocząć łatwiej Stanisławskim lub Puškášem. Zacięcie jest całkiem zajmujące mimo niewysokich trudności (IV), swoje robi obecna tu chyba zawsze wilgoć – po wyjściu z trudności docieramy na szeroką półkę ze stanowiskiem (ok. 40m). Stąd ruszamy do góry płytami i kierujemy się albo skośnie w lewo (IV) do trudniejszego, niezbyt oczywistego wariantu (V) albo wprost do góry (III) w kierunku Stanisławskiego – po ok. 50m można zrobić stanowisko korzystając z jednego z haków już na tej drodze. Nasz trzeci wyciąg prowadzi już samym Kominem (IV), którym idziemy kolejne 50m do miejsca w którym po lewej wyodrębnia się Filar – z lewej zza kantu dochodzi wspomniany wcześniej wariant płytami.

Pierwszy „właściwy” wyciąg zaczyna się minięciem przewieszki (V, drogę wskazuje hak) i przewinięciem za kant, po którym trawersujemy mocno w lewo i schodzimy w dół pod charakterystyczne wąskie zacięcie. Tutaj warto rozważyć stanowisko pośrednie – nie robiąc tego konieczne będzie wypięcie się z haka u podstawy zacięcia by uciągnąć linę, co też po chwili robię 😉. Zacięcie oferuje solidne i ciągowe szóstkowe wspinanie na własnej asekuracji. Gdy zanika nie idziemy w lewo (hak zapychowy!) tylko dalej wprost płytą, a po wyjściu w łatwy teren w lewo i w dół do ciekawej płytowej nyży (dwa haki).

Nad stanowiskiem widać zarośniętą przewieszoną rysę z hakiem – nie idziemy jednak tam, lecz dość nieewidentnym trawersem poziomo w lewo (widać hak). Po kilkunastu czujnych i eksponowanych metrach (V/VI) czeka nas bardziej wymagające (VI+/VII-) przewinięcie na półkę pod przewieszką. Tutaj decyduję się skorzystać ze stanowiska ze starych haków (oczywiście konieczny back-up), co okazuje się bardzo dobrą decyzją. Po przejściu okapu czeka bowiem 30-metrowy odcinek wymagającymi zacięciami (VII-), wyjście na taras i trawers w prawo – nie wyobrażam sobie ciągnięcia liny bez zatrzymania się, nie mówiąc o brakach w sprzęcie. W zacięciach jest sporo starych haków, dobijam każdy z nich (kilku to nie pomaga bo są zgnite), nie używając jednak swoich – nie jest to niezbędne, poza tym zabraliśmy tylko jeden młotek 😊. Będąc na tarasie przechodzimy na jego prawy skraj, pod górne spiętrzenie filara.

Górna część drogi jest efektowna i wymagająca – zaczynamy od stromej rysy (raczej VI niż V) i przechodzimy w lewo do pięknego, technicznego zacięcia (V+) doprowadzającego do półki na eksponowanym kancie, tuż pod wejściem w kluczowy fragment całej drogi. Postanawiam skorzystać z zastanego stanowiska i ponownie jest to dobre rozwiązanie – dzięki temu jest kontakt z asekurantem, lepiej prowadzi się linę i co ważne, nie trzeba zatrzymywać się w wiszącym stanowisku które rozbija ciąg trudności. Zacięcie jest wymagające (VII, choć według mnie spokojnie zasługuje na VII+) i mocno wypychające, na starcie zostawiłem jednego nowego haka – kiedyś ewidentnie był tam stary ale wypadł. Na szczęście nie muszę testować starych skob powyżej - udaje przejść się ten fragment klasycznie, choć to nie koniec trudności bo mijając stanowisko czeka jeszcze trudne przewinięcie za kant (ok. VII-). Dopiero tam można odetchnąć – kilka łatwiejszych metrów (IV) wyprowadza na mały taras położony tuż pod Galerią, po lewej znajdziemy stare haki.  

Ania po ciężkiej pracy (dwa plecaki na ostatnim fragmencie) i stresującej asekuracji jest mocno wyeksploatowana, odpoczywamy więc dłużej na słonecznym już tarasie zanim ruszamy na Bartkową Przełęcz, z której schodziliśmy rano. Ambitny plan zakładał przejście w kombinacji Zachodniego Filara Ganku (V), co narzuca się aż nadto – schodząc do Doliny Rumanowej przechodzimy bowiem tuż pod startem tej drogi. Z powodu późnej pory (dwie godziny do zmroku) i zmęczenia odpuszczamy – i słusznie, w tej sytuacji byłoby to bowiem mocno na siłę. Polecam jednak mając więcej czasu, szczególnie po przejściu czegoś łatwiejszego na Galerii – możliwe, że kiedyś wrócę do tematu. Nam tymczasem po tej pięknej taternickiej przygodzie pozostaje żmudne zejście na parking, z przerwą na pyszny makaron i piwo w Majlathovej Chacie 😉.