02/11/2023Tagi: SkałySkały - WłochyPizzo MonacoWspinanie górskie latoWspinanie w skałach

L'Abito Non Fa il Monaco i Parole al Vento, Pizzo Monaco

Wycena 1: VII   Wycena uzupełniająca 1: 6b   Asekuracja 1: S2   Długość 1 [m]: 220   Wyciągi 1: 7   Czas 1 [h]: 2.5   Wystawa 1: N   Ocena 1: 7/10   Komentarz 1:    
Wycena 2: VII+   Wycena uzupełniająca 2: 6b+/6c   Asekuracja 2: S2   Długość 2 [m]: 160   Wyciągi 2: 5   Czas 2 [h]: 3   Wystawa 2: N   Ocena 2: 8/10   Komentarz 2:    

Drugiego dnia wspinania w masywie Monte Monaco wybieramy się na turnicę położoną tuż obok odwiedzonej wcześniej ściany północnej. Na celownik obieramy prezentującą się świetnie linię Parole al Vento (6b+/6c) i popularnego klasyka biegnącego mniej ciągowym terenem - L'Abito Non Fa il Monaco (6b). Po nocnej ulewie pierwsza droga jest mocno zalana, skała schnie jednak w oczach – postanawiamy więc odwrócić kolejność działania i zacząć od drogi łatwiejszej, ryzykując nieco czy moje niesprawne barki dotrzymają do wieczora i czy uda się zaliczyć główny cel.

O podejściu pod ścianę pisałem już w relacji z dnia poprzedniego (TUTAJ) – tym razem jest jeszcze krótsze choć różnica między 5 a 10 minutami nie ma raczej znaczenia. Jest bardziej słonecznie niż dzień wcześniej, nadal jednak potwornie wieje – mimo to jest na tyle ciepło, że w cieniu wspinamy się w krótkim rękawku. Start L'Abito Non Fa il Monaco odnajdujemy bez problemu, z ciekawości sprawdzamy też co oznacza jej nazwa – „habit nie czyni mnicha” czy też „nie szata zdobi człowieka”. Włosi wykazali się zresztą wyobraźnią dla wszystkich okolicznych linii 😊. Droga jest kompletnie obita, miejscami spity są trochę rzadziej więc jeżeli ktoś czuje taką potrzebę można zabrać 3-4 średnie friendy.

Pierwszy wyciąg (6a+, 35m) zaczyna się świetnie urzeźbioną ścianką, po której czeka nieco trikowy fragment i lekko przewieszona płyta pod stanowiskiem. Drugi odcinek (6b, 15m) to fajne wspinanie skośnie w lewo wzdłuż rys i wyjście na wygodny taras. Kluczowy trzeci wyciąg (6b, 40m) zapewnia świetną zabawę – idziemy po lekko nachylonej płycie skośnie w prawo, po czym wchodzimy do ciekawego płytkiego zacięcia i kontynuujemy nim w lewo aż do ciekawej przewieszki z rysą pod stanowiskiem. Tutaj prowadzenie przejmuje Ania – przed nią dwa wyciągi w łatwiejszym terenie i mocniejsza końcówka.

Czwarty wyciąg (5c, 45m) zaczynamy od przejścia krótkiej ścianki, nad którą połogiem idziemy w kierunku żółtego filara, na którym po kilkunastu metrach skręcamy w lewo do stanowiska. Stąd czeka krótki efektowny trawers (5b, 15m) dalej w lewo – pod ostatnie, bardziej strome spiętrzenie filara. Szósty wyciąg (6b, 40m) zaczyna się wspinaniem po klamach w stromej wymytej skale, a kończy pięknie urzeźbioną płytką z coraz mniejszymi chwytami. Ostatni odcinek to formalność (4b, 30m) – wspinamy się wzdłuż grani do ostatniego stanowiska i wychodzimy do ostatniego stanowiska.

Na szczyt turni idziemy już rozwiązani - robimy to kominkiem wprost (tylko wygląda trudno) i po chwili cieszymy się Słońcem. Ze szczytu zjeżdżamy na wschodnią stronę do przełączki (25m) i z niej w płaski teren na południe (30m) – można to zrobić na raz z dwoma żyłami po 60m, u nas jednak uniemożliwia to wiatr porywający linę. Pod ścianę północną wracamy ścieżką w około 20 minut i robimy dłuższą przerwę, dzięki brakowi powtórek pierwszej drodze mamy bowiem sporo czasu na tą drugą – jak się okazuje z powodu natężenia trudności starczy go jednak na styk przed zmrokiem 😉.

Parole al Vento („Słowa na wiatr”) prowadzi środkiem ściany – zaczynamy stromymi płytami, by po efektownym obejściu okapu kontynuować wzdłuż rys do końcowego zacięcia. Choć kluczowy odcinek wyceniony jest na 6c lekko na wyrost (bliżej 6b+) to cała droga jest dość wymagająca – dlatego też Ania oddaje mi prowadzenie wszystkich wyciągów. W przewodnikach podają, że do uzupełnienia asekuracji potrzebny jest własny sprzęt, jak się jednak okazuje obicie jest właściwie kompletne i nie wychodzi się za wysoko nad spity - jeżeli dla kogoś to maksymalne trudności można zabrać 2-3 średnie friendy.

Pierwszy wyciąg (6a+, 35m) startuje wzdłuż pęknięć na prawo od głębokiej nyży (tej lewej bo są dwie) i stopniowo przechodzi nad nią, by osiągnąć stanowisko trudniejszym fragmentem w płycie. Po tym intensywnym odcinku na początku drugiego odcinka (6a+, 35m) czeka przyjemna ścianka, po której jednak robi się „ciekawiej”. Wchodzimy do gładkiego zacięcia z rysą, trawersujemy w lewo i pokonujemy przewieszkę przeciętą szerokim pęknięciem. Kluczowy trzeci odcinek (6c, 30m) zaczynamy od podejścia pod okap w dość gładkiej skale, po czym trawersujemy poziomo by wyjść z przewieszenia po lewej stronie – wygląda trudno ale wszędzie są dobre chwyty, jest jednak dość efektownie!

Piąty odcinek (6a/a+, 20m) zaczyna się od stromej i całkiem sprężnej jak na wycenę ścianki – po chwili jednak robi się łatwiej. Ostatni wyciąg (6b+, 40m) to prawdziwa wisienka na torcie – startujemy kąśliwym bulderem, który prawie pozbawia nas OS-a i idziemy piękną płytą w stronę okapiku, nad którym czeka jeszcze piękniejsze zacięcie. Kończymy lekko nieprzyjemnym trawersem pod kosówkami, po którym dochodzimy do ostatniego stanowiska. Stąd można podejść na szczyt i zjechać do ścieżki (jak opisałem powyżej) lub wrócić wzdłuż linii drogi trzema efektownymi zjazdami (do S3, S1 po 50 metrów i do ziemi ok. 30). Barki i pogoda wytrzymały, spręż nie odpuścił -  dzień kończymy więc z dwoma fajnymi drogami na koncie – zwłaszcza ta druga zasługuje na polecenie!