29/04/2024Tagi: SkałySkały - FrancjaPunta CorbuWspinanie górskie latoWspinanie w skałach

Dos de l'elephant, Punta Corbu

Wycena: VII+   Wycena uzupełniająca: 6b+/6c   Asekuracja: S3   Długość [m]: 320   Wyciągi: 9   Czas [h]: 5   Wystawa: S   Ocena: 9/10   Komentarz:    

Drugiego dnia pobytu w Bavelli wybieramy się na najsłynniejszą wg przewodnika drogę Korsyki - Le dos de l'éléphant (6b+/c 320m) na Punta di u Corbu. Linia swego czasu uchodziła za najpiękniejszą granitową drogę Francji – takim mianem ochrzciła ją Catherine Destivelle. Trudnościami i zapewne urodą przebiją ją co prawda obecnie sąsiedni Jeef (7b), nadal jednak wizyta jest wręcz obowiązkowa dla wspinaczy odwiedzających wyspę i mających na tyle doświadczenia by się z nią zmierzyć. O powadze nie decydują tyle trudności, co kilkumetrowe odległości między spitami na słynnych rajbungach prowadzących tytułowym Grzbietem Słonia. Najlepiej zresztą zaliczyć obie linie, co zresztą jest w planach 😊. Dla mocarzy są też imponujące linie 7c (trad) oraz 8a i 8b (obite)!

Dotarcie pod ścianę może okazać się nie lada przygodą, jeżeli jednak będziemy trzymać się opisu z nowego przewodnika powinno pójść sprawnie i nie zająć więcej niż godzinę. Najważniejsze to przekroczenie rzeki w odpowiednim miejscu i namierzenie „ukrytej” półki wyprowadzającej na górne piętro wąwozu (zaznaczyłem na jednym ze zdjęć). Potem idzie już gładko, oczywiście jeżeli wiemy jak wygląda nasza ściana – kilka dni później spotkaliśmy ludzi pod Teghie Lisce pytających czy Elephant to tutaj...

Będąc już na miejscu start drogi zlokalizować bardzo łatwo – na skale jest napis, nasze spity idą po lewej, te z Jeefa po prawej stronie. Pierwszy wyciąg (6a+) to estetyczne wspinanie po krawądkach w stromej miejscami płycie – granit jest świetnej jakości, a wpinki blisko siebie, tak więc można się bezstresowo rozgrzać. Drugi wyciąg (6a/a+) jest krótki ale efektowny – zaczynamy od zacięcia po prawej, trawersujemy w lewo pod wąskim okapem i przewijamy się przez niego z lewej strony. Zaraz po wyjściu czeka trudniejsze miejsce, w którym z powodu małego zapychu trochę się zestresowałem 😉.

Kolejny odcinek jest najtrudniejszym (technicznie nie psychicznie) na drodze – wg różnych topo ma od 6b+ do 6c. Zaczynamy od ślicznej rysy rodem z rejonu Mont Blanc, po czym zaczynamy długi trawers w lewo, zwieńczony cruxem w którym przydaje się dobry pomysł – długo chodzę do góry i w dół by nie spalić OS-a, w końcu ryzykuję i udaje się dotrzeć do łańcucha. W dalszej części drogi czekają dwa łatwiejsze ale nadal przepiękne wyciągi – do akcji wkracza więc Ania sprawnie je prowadząc. Najpierw pokonujemy estetyczne zacięcie (5c), zwieńczone małą przewieszką, później wspinamy się bogato urzeźbioną płytą wzdłuż obłych rys, wychodząc na koniec w lewo (widoczne spity na płycie z prawej to wyciąg 6c+ z Ganesh).

W górnej części drogi czeka nas wspinanie po tytułowym Grzbiecie Słonia – wielki połogi kant ze skalnym „kapeluszem” wygląda nieziemsko, a łydki palą na sam widok! Mocny wiatr z jednej strony przeszkadza w łapaniu równowagi, z drugiej wychładza nagrzaną w Słońcu skałę – w upalny i bezwietrzny dzień lepiej się tutaj nie wybierać. Śmiało ruszam w pierwszy rajbung (6a), który mimo odległych spitów okazuje się jeszcze całkiem przyjemny, dopiero ostatnie kilka metrów robi się bardziej wymagające i daje przedsmak tego co czeka wyżej. Siódmy odcinek bowiem mimo podobnej wyceny (6a/a+) jest wyraźnie trudniejszy, w kilku miejscach trzeba „w ciemno” ruszyć nad wpinki i nie zawsze trafia się w optymalne ustawienia co powoduje mocniejsze bicie serca, a mailony wycofowe dają do myślenia. Jakby tego było mało kluczowe miejsca czeka na ostatnich metrach – po dojściu do stanowiska dawno nie odczuwałem takiej ulgi 😉.

Dwa ostatnie wyciągi charakteryzują się już znacznie lepszą rzeźbą – zmieniamy się więc na prowadzeniu i deser zgarnia Ania. Ósmy odcinek to piękna płyta (5b) i kancik, do którego z prawej strony dochodzi Jeef. Na koniec czeka wisienka na torcie w postaci okapiku z tafonisem (5b) i łatwy połóg doprowadzający do zwieńczenia filara. Stąd pod ścianę wygodnie wraca się zjazdami, jeżeli ktoś ma ochotę i zabrał friendy można też kontynuować trzema dodatkowymi wyciągami Jeefa (5c, 6b, 6c) na wierzchołek Punta Corbu – w tym wypadku czeka nas efektowny zjazd ekstremalną linią Delicatessen (8b) i zejście spod górnej części ściany. To jednak zostawiamy na (miejmy nadzieję!) przyszłą wizytę na Jeefie, szybko zjeżdżamy i wracamy do auta zatrzymując się po drodze przy leśnym basenie.