Le nouveau monde, Castelluciu d'Ornucciu
Po reście wykorzystanym na wizytę w Bonifacio wracamy do działania. Niestety po masywnych opadach w nocy oraz przy huraganowym wietrze okazuje się, że próba wspinania na sektorach w okolicy Col de Bavella nie jest zbyt mądrym pomysłem 😊. Po przejrzeniu przygotowanej listy potencjalnych celów wyciągam coś na tą okoliczność – zjeżdżamy z Przełęczy na „ukrytą” nisko w jednym z wąwozów ścianę Castelluciu d'Ornucciu i linię Le nouveau monde (6b 240m OS), reklamowaną jako jedną z ładniejszych w tym stopniu trudności w rejonie. Droga faktycznie okazuje się bardzo ładna i przyjemna, dolne płyty mamy co prawda zalane, wyżej jest już jednak sucho – tam też robi się pięknie i powietrznie!
Podejście jest dość nietypowe – z parkingu przy drodze właściwie cały czas schodzimy w dół, dzięki czemu jesteśmy niemal zupełnie osłonięci od wiatru. Po dojściu do przełączki pomiędzy Castelluciu i Castellu (gdzie też są drogi i można się pomylić) schodzimy pod zachodnią ścianą tej pierwszej aż za widoczny z góry filar, którym wiedzie jeden z łatwych klasyków Bavelli – Super Picsou Geant (5c). Dopiero po przewinięciu stajemy pod wystawą południowo-zachodnią, gdzie zaczyna się nasza droga, której nazwę na polski tłumaczy się jako Nowy Świat. Dolne partie ściany są zalane, postanawiamy jednak spróbować wiedząc, że powinno być coraz lepiej i wkrótce pojawić ma się Słońce. Okazuje się, że nie tylko my mieliśmy pomysł by poszukać tutaj warunków – po chwili pojawiają się trzy zespoły robiące Filar i inne drogi.
Na pierwszym dość długim i oszczędnie obitym wyciągu w ładnej połogiej płycie (6a) czeka trochę mokrych chwytów i stopni, jest trochę trudniej ale bez walki o życie. Drugi, najtrudniejszy wg wyceny (6b) wyciąg prowadzi bardziej już stromą ścianką z krawądkami – nawet na mokro jest ładny a crux całkiem przystępny i dobrze ubezpieczony. Nad stanowiskiem pośrednim po trudnościach przechodzimy jeszcze tarciową czarną płytę i docieramy do zakrzaczonej półki – to jedyny brzydki fragment na drodze. Trzeci wyciąg (5c) wygląda tak sobie, jest jednak całkiem ciekawy – wspinamy się skośnym trawersem wzdłuż dwóch spitów po prawej (przydają się 2-3 średnie friendy), mijamy przewieszki i dochodzimy pod jamę do której wchodzimy – są tam spity stanowiskowe. Tutaj prowadzenie przejmuje Ania – mamy już Słońce, skała schnie więc w oczach i czeka nas piękne wspinanie.
Czwarty wyciąg (6a+) jest kapitalny – mijamy jamę prawą stroną i wchodzimy na podciętą płytę, bardzo stromą ale pięknie urzeźbioną, przypominającą granit w alpejskim Ecrins. Kolejny odcinek (6a) nadal zachwyca urodą – wchodzimy do zacięcia z prawej strony i kontynuujemy jego prawą ścianą do stanowiska (bliskiego więc można by iść dalej). Na wyciągu szóstym (6a) idziemy dalej płytą na prawo od zacięcia i przewijamy się na taras do stanowiska. Ostatni wyciąg ma kilka wariantów – Ania trzyma się tego oryginalnego (6a) i idzie skośnie w lewo przez ładną płytę, po czym już łatwiej w prawo wzdłuż pęknięć.
Ze szczytu schodzi się bardzo szybko, męczący jest jedynie powrót do samochodu – wracamy cały czas pod górkę 😉. Cieszymy się, że mimo kiepskich warunków udało się zrobić fajnego klasyka i za bardzo nie zmęczyć – siły przydadzą się dnia kolejnego na najtrudniejszą drogę wyjazdu, Aqua in Bocca na słynnej Teghie Lisce!