01/06/2024Tagi: AlpyPaklenica - ChorwacjaAnica KukWspinanie górskie latoWspinanie w skałach

Infinito, Anica Kuk

Wycena: VIII+   Wycena uzupełniająca: 7a+   Asekuracja: S2   Długość [m]: 430   Wyciągi: 12   Czas [h]: 10   Wystawa: NW   Ocena: 8/10   Komentarz:    

Ciężko wyobrazić sobie wizytę w Paklenicy bez wspinania na Anićy Kuk, dlatego i tym razem głównym celem wyjazdu była kolejna droga na tej ścianie. Infinito (VIII+/7a+ 430m) nie jest co prawda tak piękna jak Jenjavi czy inne tutejsze największe hity, kilka fragmentów to jednak klasa premium. Warto zrobić ją szczególnie dla kluczowego dziesiątego wyciągu - na początek rysa na dłonie w daszku, potem dwadzieścia metrów ciągu po małych chwytach, palce lizać! Poza tym odcinkiem i dwoma 6b pozostałe znacznie odstają trudnościami, choć nie należy ich lekceważyć – ich oryginalna wycena to dobry żart 😉.

Infinito zlokalizowane jest w prawej części ściany (sektor Trapez), dlatego też podejście jest krótsze niż na wyżej położone drogi. Start znajduje się tuż koło ścieżki i jest oznaczony tabliczką. Pierwszy wyciąg to co prawda 6a, z dołu wygląda jednak podejrzanie trudno dlatego też Ania nie decyduje się na prowadzenie. Okazuje się to słuszną decyzją bo mocno spionowane 50 metrów, najpierw w płycie, potem w obłej rysie daje nieco popalić gdy nie jest się rozgrzanym. Kolejne dwa wyciągi są już zdecydowanie przystępniejsze (5c i 5a) i prowadzą płytami pomiędzy roślinnością – można trochę pomarudzić na urodę ale wyżej będzie lepiej. Ania z rozpędu próbuje jeszcze kolejny odcinek (6b) – tutaj czeka jednak dość wymagający bulder, który fleszuję po jej wycofie. Dalsze metry do stanowiska to bardzo ładne wspinanie w rysie i pociętej kaloryferami płycie.

Piąty wyciąg (5c) startuje powietrznym trawersem w lewo, po którym idziemy wzdłuż pęknięć aż do dużego tarasu. Tutaj uważać trzeba by dalej nie iść prosto wzdłuż starych spitów, tylko przejść kilka metrów w prawo i filarkiem (5a) do następnego stanowiska. Wyciąg siódmy (5c) jest bardzo ładny – zaczynamy od rysek w prawo, po czym kontynuujemy stromą płytą do góry. Dalej czeka jeszcze ciekawsze wspinanie – krótki (10 metrów) techniczny trawers za 6a ładnie pokonany przez partnerkę. Dziewiąty wyciąg (6b) jest piękny i zróżnicowany – zaczynamy od technicznego wejścia na kant i idziemy do przewieszki którą pokonujemy wprost – nie widać nad nią spita i zapchałem się obok, ratując jednak w końcu sytuację.

Po krótkiej przerwie zabieram się za patentowanie kluczowego odcinka (7a+) – już na wejściu w trudności wypadam bowiem z rysy w okapiku, do tego wyżej brakuje spita i muszę kombinować z podhaczaniem na taśmie założonej na śrubę (jakby ktoś się wybierał można zabrać plakietkę). Po powieszeniu ekspresów i rozpracowaniu ruchów druga próba kończy się zaledwie trzy metry pod stanowiskiem co sprawia iż przestaję wierzyć w przejście klasyczne 20 metrów ciągu. Słońce które pojawiło się jakiś czas temu (jest już prawie 16-ta) mocno nagrzało płytę i nogi jeżdżą na słabych stopniach, do tego zaczynam czuć zmęczenie. Mimo wszystko postanawiam spróbować raz jeszcze – i jak to czasami bywa taka próba bez ciśnienia kończy się powodzeniem 😊. Po chwili wyciągam do góry plecak by Ania miała łatwiej podczas haczenia trudniejszych fragmentów, pod koniec delektuje się już ładnymi ruchami, a ja widokiem na morze za jej plecami. Dodam tylko, że i bez przejścia RP droga pozostałaby fajnym doświadczeniem, w końcu celem jest samo wspinanie a nie „zaliczanie” – warto więc próbować trudniejsze rzeczy.

Zgodnie z opisami dwa ostatnie wyciągi to wcale nie formalność – Ania wraca po kilku metrach z pierwszego z nich, na którym czeka bardzo nieoczywisty fragment (raczej porządne 6a niż 5c) więc przechodzę go za nią. Zwieńczenie drogi jest jeszcze ciekawsze i trudniejsze (nie 5c ale mocne górskie VI+ jak w drugim załączonym topo) – po kilku metrach wzdłuż rys czeka solidna przewiecha, chwila oddechu w zacięciu i wyciskająca pot szeroka rysa wyprowadzająca ze ściany. Jeżeli ktoś nie chce wychodzić na szczyt można rozważyć krótsze zejście na zachód przez ferratę, my jednak dokładamy 15 minut szklakiem do góry i podziwiamy widoki przed zachodem Słońca. Zmęczeni ale i zadowoleni wracamy na parking i jedziemy na pyszną jak na chorwackie standardy napoletanę w Fratelli i długo wyczekane piwo 😊.

PS. Poza załączonymi schematami polecam topo na Bergsteigen, TUTAJ.