Jacksonina cesta i Witchcraft, Ściana pod Skokiem
Tegoroczny początek sezonu letniego w Tatrach jest mocno deszczowy, dlatego też przy pierwszej sobocie bez opadów od razu meldujemy się na miejscu. Na rozruch wybieramy Ścianę pod Skokiem i dwie nowsze linie – zeszłoroczną Jacksoninę (VIII-/VIII) i Witchcraft (VIII+) z roku 2020. Pierwsza nie jest co prawda tak ładna jak biegnący tuż obok Nemorálny tanec ale nadaje się na szybką akcję i oferuje ładny pasaż skrajem wielkiej płyty i efektowny bulder na króciutkim kluczowym wyciągu. Drugą drogę warto zrobić dla dwóch pięknych odcinków w spionowanej płycie – dobra rzeźba i komfortowe obicie powodują, że jest to jedna z przystępniejszych tatrzańskich propozycji w tych trudnościach.
Przed południem skała jest jeszcze mocno wilgotna, dlatego też na pierwszym tradowym odcinku (IV+) Jacksoniny jest bardzo nieprzyjemnie. Zamiast chodzenia po trawie zdecydowanie polecam rozpoczęcie wspinania Tańcem – ładne zacięcie (V) ze spitami doprowadzi nas wprost do stanowiska pod drugim wyciągiem. Ten mimo wyceny VI+ jest znacznie przystępniejszy – zaczynamy od trawersu ubezpieczonego dwoma spitami (ok. V+) i odbijamy wzdłuż rysy w prawo (przydaje się średni friend), po czym łatwo wprost do stanowiska (na filarze, niżej po prawej jest z Tańca).
Na wyciągu trzecim (VI+) robi się już ładnie, choć jest jeszcze sporo porostów. Wspinamy się do widocznego w oddali pierwszego spita (po drodze w razie potrzeby własna asekuracja), po czym kontynuujemy wzdłuż kolejnych skrajem wielkiej płyty – aż do niewygodnego wiszącego stanowiska na kancie z lewej strony okapów. Kluczowy odcinek ma raptem kilka metrów - czeka na nim mocny pięcioruchowy bulder ubezpieczony dwoma spitami i hakiem. Niestety przy pierwszej próbie źle odczytuję sekwencję i konieczna jest powtórka – ta idzie już sprawnie, po chwili kończymy więc wspinanie i szybkimi dwoma zjazdami wracamy pod ścianę.
Droga Witchcraft zlokalizowana jest po stronie północnej (na lewo od Euforii), Słońce dociera na nią dopiero około godziny 15-tej, co ma znaczenie zwłaszcza po opadach. Dużym minusem drogi jest jej pierwszy wyciąg (VI) prowadzący parszywym terenem z kiepską asekuracją (dwa spity i własne słabe przeloty). Zdecydowanie warto rozważyć rozpoczęcie wspinania od jego drugiej połowy lub wprost pod pierwszym stanowiskiem. Na szczęście drugi odcinek w połogiej płycie (VI, dwa spity) jest już ładny, a kolejne dwa nawet bardzo 😊.
Trzeci wyciąg (VIII-) w stromej płycie usianej krawądkami wpada w oko Ani, daje się więc namówić na próbę przejścia trudności z którymi nie miała jeszcze okazji zmierzyć się w Tatrach na prowadzeniu. Pierwsze podejście kończy się po kilku metrach wyjechaniem ze stopnia, po opatentowaniu i wyczyszczeniu płyty (mała liczba powtórzeń sprzyja porostom) za drugim razem idzie już jednak bardzo ładnie i tatrzańska życióweczka wpada na konto 😊. Na kolejnym, kluczowym wyciągu (VIII+) powtórka i czyszczenie potrzebnę są również mi – szybko znajduję pomysł na przejście trudności (dość długie ruchy po małych ale pozytywnych chwytach) i po chwili melduję się na stanowisku tuż nad ścianką. Ostatni wyciąg to formalność (V) choć trzeba zachować uwagę z powodu szeleszczących stopni – idziemy płytą (można wrzucić frienda) do jedynego spita przy którym czeka sprytne wejście na taras z ostatnim stanem. Butów zabierać nie trzeba – linią drogi można zjechać, my robimy to na dwa razy. Możliwe, że oba kluczowe wyciągi w dobrych warunkach jakie mieliśmy i po oczyszczeniu zasługują na wycenę o pół stopnia niższą, nie odbiera to im jednak nic z urody.