Ottovolante, Torre Brunico (Mur de Pisciadu)
Przed oficjalnym rozpoczęciem koordynowanego przeze mnie klubowego obozu w Dolomitach (na którym stawia się 75 osób!) spędzamy z Anią kilka dni w masywie Selli. Po małym falstarcie (o którym na końcu) zabieramy się za jeden z głównych celów wyjazdu – Ottovolante (7a+ 380m). Wielki klasyk rejonu nie rozczarowuje, kluczowy wyciąg jest przepiękny, a i prawie wszystkie pozostałe oferują ciekawe wspinanie w bardzo dobrej skale z „prawie sportową” stałą asekuracją. Dojście pod „przyklejoną” do Mur Pisciadu Torre Brunico jest szybkie i ewidentne, turnię doskonale widać z parkingu. Tuż obok kusi inny hit – Ore e Carbore (7a) będący jednak mimo łatwiejszego cruxa linią bardziej ciągową i wymagającą kilku dni bez opadów, a więc na inną okazję.
Nasza droga startuje u podstawy prawego filara turni, na początek czeka dość siłowy wyciąg za 6a+, dający się już dobrze rozgrzać. Po jego przejściu oddaję na chwilę prowadzenie Ani, która sprawnie przechodzi przyjemną ściankę za 5c oraz ciekawy wyciąg trzeci (6a+) zaczynający się nieoczywistym przewinięciem za przewieszony filarek i kończący piękną czarną płytą. Próba partnerki na nieco trudniejszym wyciągu czwartym (filarek za 6b) kończy się niepowodzeniem, powtarzam więc ten odcinek i prowadzę już do końca – po łatwym odcinku „łącznikowym” (4a) zaczynają się bowiem główne trudności drogi.
Kolejny wyciąg jest jednym z najbardziej „fizycznych” na drodze – zaczynamy od niebanalnego obejścia okapu, po którym czeka jeszcze ok. 40m przewieszonej skały. Stanowisko dobrze zrobić zaraz po wyjściu z trudności, a następnie podejść na wygodny taras pod świetnym kluczowym odcinkiem – wycenianym oryginalnie na 7a+, a w niektórych topo mającym 7a. Na jego widok lekko miękną mi kolana – na szczęście płyta, którą dochodzi się pod daszek jest łatwiejsza niż wygląda 😊. Sam crux to ciekawy bulder z komfortową asekuracją (łatwe A0 w razie konieczności), po rozpracowaniu ruchów zjeżdżam na dół i przechodzę całość klasycznie w drugiej próbie.
Wyciąg ósmy (6b) zaczyna się piękną rysą w czarnej płycie, po którym czeka trochę kluczenia w poszukiwaniu dobrych chwytów. Następny odcinek (6a+) prowadzi w nieco gorszej skale i kończy się dość dziwnym przewieszonym zacięciem. Na starcie wyciągu dziesiątego czeka najbardziej chyba stresujące miejsce na drodze – pokonanie trudnego balda (6c, choć wg niektórych źródeł i 6c+/7a) ze spitem już nad trudnościami. Długo kombinuję jak się za to zabrać, w końcu pomaga założenie frienda do rysy, wpięcie przelotu i zejście na ziemię by wstawić się ponownie już bez ryzyka połamania nóg. Po tym fragmencie robi się wyraźnie łatwiej ale i ciągowo – wspinamy się w przewieszeniu od klamy do klamy, nie zwracając uwagi na nieco odległe wpinki 😉.
Ostatni odcinek to łatwe (6a) wspinanie filarkiem, po którym wychodzimy na końcową płytę z jednym trikowym fragmentem. Z tarasu na szczyt Torre Brunico docieramy dodatkowym łatwym wyciągiem (ok. IV). Po wyjściu z pionowego terenu trafiamy w zupełnie inny świat – ogromne płaskie plateau, którym idąc za kopczykami dochodzimy do schroniska Pisciadu. Po szybkim obiedzie i piwie (ach te Dolomity i ich social) zbiegamy na parking w burzy, ciesząc się iż nie zabawiliśmy w ścianie o godzinę dłużej.
PS. Poza załączonym topo z Mehrseillangen i New Age, dobry schemat i mapka podejścia/zejścia jest na Bergsteigen, TUTAJ.
PS2. Falstart o którym wspominam na wstępie to nieudane wspinanie tuż po nocnej podróży, gdy wycofujemy się z historycznej, pierwszej obitej wielowyciągowej drogi w Dolomitach - Traumpfeiler (7a 115m). Filar Snów okazuje się małym rozczarowaniem gdyż oferuje wspinanie po śliskich „jurajskich” dziurkach, które okazują się dla mnie nie do urobienia klasycznie w pełnym Słońcu. Polecam tylko miłośnikom jurajskich klasyków, do których się nie zaliczam 😊.