Jagnięcy Szczyt - skitura
Kolejny mroźny dzień (ale już tylko minus 15) w Dolinie Kieżmarskiej. Po wczorajszym całodniowym wspinaniu, kolejną akcję na mrocznej północnej ścianie zostawiam na piątek i ruszam wraz z Jurasem na turach do słonecznej Doliny Jagnięcej. Już po kilkuset metrach i wyjściu z dziury w której przebywamy na obozie, rozbieramy się do koszulek i na lekko śmigamy w kierunku Jagnięcego Szczytu. Planujemy na nartach wyjść na Kołowy Przechód i tam zadecydować czy zjazd na drugą stronę (do Doliny Kołowej) jest możliwy, czy też wejdziemy na szczyt Jagnięcego i zjedziemy z powrotem do doliny z której podchodzimy.
Na przełęczy spotykamy ekipę turystyczną z naszego klubu i obgadujemy plany. Niestety z powodu ogromnych ilości niezwiązanego śniegu na stromych zboczach od strony Doliny Kołowej musimy zrezygnować ze zjazdu w tamtym kierunku. Śnieg na grani niweczy z kolei plany drugiej ekipy, która planowała wejść na Kołowy Szczyt. Wraz z Jurasem porzucamy narty, zapinamy raki i wraz z Talibem, trawersując Jagnięce Kopiniaki, wychodzimy na Jagnięcy Szczyt. Widoki są kapitalne, chociaż nawet delikatny wiatr potęguje srogi mróz, który nadal nie odpuszcza.
Po powrocie na Przełęcz zapinamy narty i zjeżdżamy do doliny. Czujemy mały niedosyt, dlatego zatrzymujemy się na wypłaszczeniu, zakładamy foki i podchodzimy jeszcze w kierunku Czerwonej Szczerbiny. Mniej więcej na 2/3 podejścia robi się jednak twardo, decydujemy się więc zjechać z tego miejsca. Niżej szukamy dogodnego miejsca do zjazdu do Zielonego Stawu, w końcu udaje nam się znaleźć trochę puchu w jednym ze żlebów, więc puszczamy się śmiało w dół. Ja postanawiam dalszą część popołudnia grzać się w schronisku i kontynuować papierową robotę organizatora obozu, Juras nadal ma mało narciarskich wrażeń, rusza więc z nowo-przybyłą ekipą z powrotem do Doliny Jagnięcej :)