11/08/2024Tagi: TatryDolina MięguszowieckaMały GanekGanekWspinanie górskie lato

Orlie pierko, Mały Ganek i Zachodni Filar, Ganek

Wycena 1: VII-   Wycena uzupełniająca 1: VI+/VII-   Asekuracja 1: RS2   Długość 1 [m]: 150   Wyciągi 1: 4   Czas 1 [h]: 2   Wystawa 1: SW   Ocena 1: 8/10   Komentarz 1:    
Wycena 2: V+   Wycena uzupełniająca 2: V/V+   Asekuracja 2: R2   Długość 2 [m]: 290   Wyciągi 2: 6   Czas 2 [h]: 3   Wystawa 2: SW   Ocena 2: 8/10   Komentarz 2:    

Drugiego dnia pobytu w Złomiskach wybieramy się na skraj Dolinki Rumanowej by najpierw przejść jedną z dróg na południowo-zachodniej wystawie Małego Ganku, a następnie Zachodni Filar Wielkiego Ganku. Ta pierwsza ściana mimo odległej lokalizacji zdecydowanie zasługuje na większą popularność – jakość skały jest kapitalna, a kilka lat temu wytyczono i wyposażono w stanowiska kilka dróg w płytach i rysach rodem z Alp. W ramach rekonesansu robimy Orlie Pierko (VI+/VII-) pokrywające się w 90% z historyczną linią Zabavny kout – droga jest świetna i z pewnością będę chciał zrobić również te sąsiednie!

Pod ścianę podchodzimy jak pod Zachodni Filar Ganku – po wyjściu na taras pod nim trawersujemy kawałek w lewo i jesteśmy na miejscu. Orlie Pierko/Zabavny kout startuje płytami (IV) pod wyraźną depresją, po minięciu przewieszek odbijamy do góry przy starym stanowisku z haków (V) i kontynuujemy skośnie  w prawo (IV+, spit) do półki ze stanowiskiem (50m, dwa spity z mailonami jak na każdym kolejnym). Drugi wyciąg (40m) zaczyna się zacięciem, po którym odbijamy w lewo dilferkiem przez odstrzeloną płytę (VI, 2 spity) i kontynuujemy pięknymi alpejskimi rysami na własnej do góry i skośnie w prawo na półkę.

Trzeci odcinek  to crème de la crème drogi i przy okazji jeden z ładniejszych wyciągów w tych trudnościach (VI+/VII-) jakie robiłem w Tatrach – wspinamy się przez 40 metrów w czystym zacięciu z rysą na całej długości, jest tylko jeden spit wiec przydaje się komplet friendów (głównie średnie) i kostki. Ostatni wyciąg (20m) to już formalność – omijamy przewieszki prawą stroną i wracamy na ładny kancik (IV+), który doprowadza nas do stanowiska i wracamy zjazdami pod ścianę. By zminimalizować ryzyko zaklinowania liny dobrze rozważyć zjazdy wzdłuż drogi Plesova Sezona.

Po chwili przerwy przenosimy się kawałek obok i zaczynamy Zachodni Filar – zgodnie z planem po moim prowadzeniu pierwszej drogi, druga przypada w całości Ani. Jeden z największych tatrzańskich piątkowych klasyków to 300 metrów fajnego wspinania z pięknymi widokami i wejściem na jeden z najwyższych szczytów tatrzańskich – pozycja obowiązkowa.

Droga zaczyna się wyraźną płytową depresją (IV) prowadzącą w kierunku tarasu pod przewieszkami groźnie piętrzącymi się w dolnej części filara. W miejscu gdzie zacięcie zanika przewijamy się w prawo i podchodzimy nieco porośniętą skałą na wspomniany taras – stanowisko (hak) budujemy obok odpękniętego bloku. Drugi, najtrudniejszy na drodze wyciąg, zaczyna się trawersem w lewo pod przewieszkami i przewinięciem między nimi (trikowe V/V+, hak) do zacięcia przechodzącego stopniowo w komin (IV+). Po wyjściu w łatwy teren można skorzystać ze stanowiska z haków po prawej stronie lub od razu odbić w lewo na ostrze filara (IV) i zatrzymać tam.

Trzeci wyciąg (IV+) to ładne wspinanie grzędą, po około 20 metrach przechodzimy w prawo i po chwili docieramy na siodełko, gdzie można zrobić stanowisko lub iść dalej i zatrzymać się po kolejnym spiętrzeniu na wygodnej półce z hakiem. Czwarty odcinek (IV+) zaczynamy wtedy wspinaniem po lewej stronie filara, wracamy do ostrza i kontynuujemy aż do wygodnej platformy z trzema hakami (jeden niżej, dwa wyżej). Stąd idziemy wprost do góry (IV), po dotarciu pod przewieszki przewijamy się jednak powietrznym trawersem w prawo (V) i po dotarciu do kominka odbijamy nim w lewo (IV) z powrotem na ostrze. Ostatni wyciąg zaczyna się przejściem prawo do krótkiego uskoku, po przejściu którego (III) wychodzimy na grań i kontynuujemy nią na całą długość liny – stanowisko robimy na jednym z bloków i możemy się rozszpeić, do pobliskiego szczytu jest już łatwo.

Na koniec pozostaje jeszcze kilka kilometrów zejścia, co z kontuzjowaną stopą do najprzyjemniejszych doświadczeń nie należy – to jednak niewielka cena jaką trzeba zapłacić za ten piękny dzień 😊.