Tatarka, Batyżowiecki Szczyt i Palenicek, Kościółek
Niestety brak odpoczynku po powrocie z Dolomitów i Alp poskutkował zapaleniem łokcia, grzechem byłoby jednak nie wykorzysać pięknej pogody jaka na cały weekend zawitała w Tatry - pojawiła się więc okazja do nadrobienia zaległości z historycznymi drogami. Pierwszego dnia idziemy z Szymonem do Doliny Batyżowieckiej – zaczynamy od drogi Tatarki (VI+ OS) na Batyżowieckim Szczycie, a późnym popołudniem przenosimy się na sąsiedni Kościołek i przechodzimy drogę Páleníčka (VI OS). Obie drogi starych mistrzów mimo niewielkiej popularności są godne polecenia, a szczególnie druga z nich powinna pojawić się w wykazie zapalonych taterników.
Droga Tatarki uklasyczniona została dopiero w 2020 roku, przy okazji pojawiły się stanowiska oraz dwa spity przelotowe, w tym jeden przy wejściu w trudności. To fajna alternatywa dla biegnącej tuż obok popularnej drogi Pytlákův expres VI+ (RELACJA) lub dla osób mających na koncie wszystkie klasyki ściany. By dostać się pod początek trudności pokonujemy łatwe połogie płyty u podstawy ściany (II) i zatrzymujemy się przy stanowisku wspólnym z Pytlakovem. Droga ta biegnie dalej na prawo od stromej płyty, my z kolei wspinamy się gładkim zacięciem z fajnym dilferkiem (V, małe friendy) i przewijamy się w lewo na półkę. Trzeci wyciąg prowadzi wzdłuż pęknięć między okapikami (V+) i jako jedyny ma nieco gorszą asekurację, po wyjściu z trudności czeka na szczęście kolejne stanowisko z ringów.
Początek czwartego wyciągu (IV) to trawers w prawo do spita i przewinięcie na wielką leżącą płytę – idziemy nią wzdłuż wyraźnego pęknięcia skośnie w prawo (do stanowiska po lewej dochodzi Pytlakov). Kluczowy wyciąg zaczynamy od tarciowego trawersu w lewo (ok. V+, hak), po którym czeka nas trikowe wejście do przewieszonego zacięcia (VI+, spit) – po kilku ruchach robi się łatwiej i kontynuujemy zacięciem w lewo do przewinięcia. Po nim kolega zatrzymał się niechcący na stanowisku z Pytlakova po lewej, prawidłowo idziemy wzdłuż pęknięć w płycie po prawej stronie do stanowiska zlokalizowanego ok. 10 metrów wyżej. W oby przypadkach wychodzimy z płyty (IV) na duży trawnik i kierujemy się do jego lewego skraju (spit). Na siódmym odcinku (IV) wspinamy się wzdłuż zacięć i rys wprost do góry, a z następnego stanowiska filarkiem po lewej (III) mijamy końcowy okap i trawersujemy w prawo do stanowiska. Stąd najlepiej iść łatwo skośnie w prawo do ostatniego stanowiska Kutty i zjechać wzdłuż linii tej drogi, ewentualnie na szczyt jeżeli zabraliśmy buty.
Późnym popołudniem przechodzimy na taras pod zachodnią ścianą Kościółka i zabieramy się za nasz drugi dzisiejszy cel, drogę Páleníčka. Linia jest co prawda jest krótka ale ze względu na turnię na którą wyprowadza oraz świetny drugi wyciąg, może aspirować do grona tatrzańskich perełek. Skała poza jednym odcinkiem jest zaskakująco lita i czysta, obyliśmy się bez młotka i swoich haków ale z powodu braku stanowisk warto je rozważyć. Dolną barierę przejść można na kilka sposobów, my wybraliśmy najbardziej ewidentny wyraźnym zacięciem i pęknięciami w płycie – ładne i przyjemne wspinanie z trudnościami IV-V oraz dobrą asekuracją. Po wyjściu na taras pod głównym spiętrzeniem ściany przechodzimy w lewo i zatrzymujemy się na jednej z półek, najlepiej na najwyższej - pod wejściem w trudności.
Kluczowy drugi wyciąg oferuje intensywne i różnorodne wspinanie – zaczynamy od dobrze urzeźbionej ścianki, pokonujemy dwa okapiki (ok. VI-) i kontynuujemy gładkim zacięciem (VI), z którego pod koniec trawersujemy płytą w lewo (ok. V+). Po drodze jest kilka słabych haków i zaklinowana kostka, po dołożeniu kilku friendów jest całkiem komfortowo, co ważne biorąc pod uwagę „delikatny” charakter wspinania. Po wyjściu z trudności na balkonik po lewej stronie robimy swoje stanowisko i ruszamy dalej – pokonujemy krótki kominek po prawej (IV) i wychodzimy na trawy pod spiętrzeniem szczytowym. Górny odcinek nie jest trudny (III-IV w zależności od wariantu) ale nie radzę robić go w ciągu – ledwo dociągnąłem do grani szczytowej, a i tak musieliśmy przejść nią 10 metrów dalej do wierzchołka. Tutaj znajdziemy zestaw pętli z mailonem – ponieważ robi się ciemno nie kombinujemy z zejściem tylko zjeżdżamy 50m na wschód skąd można już udać się w dowolną stronę. Nas czeka jeszcze zejście na parking i dojazd na nocleg – za kilka godzin umówiony jestem w Białej Wodzie, choć obawiam się że trzeba będzie zmienić plany bo łokieć bolał dziś coraz bardziej z każdym ruchem…