Ranxerox, Tete d'Aval de Montbrison
Po rozgrzewce w Ailefroide kolejnego dnia w planach mamy wysoko położoną granitową ścianę Aiguille Sialouze, znaną mi już z wcześniejszej wizyty (RELACJA). Gdy jednak okazuje się, że ma być chłodno i pochmurnie proponuję lepszy na takie warunki cel, 20-wyciągowe Ranxerox (7a 600m) na Tete d’Aval. Pod drogą stałem już dwa lata wcześniej, jednak z powodu ryzyka burzy zrobiliśmy wówczas z Anią najpopularniejszy na ścianie Różowy Filar Hebdo. Ponieważ Ranxerox uchodzi za jedną z najlepszych wielowyciągowych linii we Francji w wapieniu, obiecałem sobie kiedyś wrócić. Tak więc skoro w maju udało zrobić się największych granitowy hit Francji czyli Jeefa na Korsyce, pojawiła się świetna okazja by skompletować parę 😊.
Po teoretycznie niedługim ale męczącym podejściu pod ścianę (opisanym poprzednio) kierujemy się pod sektor gdzie startuje nasza droga – pamiętam że za pierwszym razem nie było to oczywiste. Po chwili zaczynają pojawiać się kolejni wspinacze – na szczęście za nami będą tylko dwa zespoły (z czego jeden się wycofie), na Filarze Hebdo będzie ich chyba z osiem 😉. Co ciekawe okazuje się, że Włosi z którymi spotykać będziemy się przez pewien czas na stanowiskach są tymi samymi, których Szymon spotkał rok temu na Grani Peuterey – to Ci dopiero zbieg okoliczności!
Ranxerox to droga kompletnie ubezpieczona spitami – w trudnościach gęściej, między nimi rzadziej ale nadal bezpiecznie, mieliśmy trzy małe/średnie friendy ale użyliśmy je bodajże na 2 wyciągach i to zupełnie uzupełniająco. Prowadzenie zaczyna Szymon – na początek czeka piękna pionowa płytowa szara płyta (6b) po obłych krawądkach i odciągach, dobrze dogrzewa palce. Drugi odcinek (6b+) to efektowny trawers w lewo pod okapem, przewinięcie i powrót skośnie w prawo. Dalej czeka kolejna estetyczna ale łatwiejsza już płyta (6a) i bardziej siłowy odcinek (również 6a) płytkim zacięciem przez uskoki i pęknięcia. Po wyjściu na półkę przechodzimy do stanowiska po prawej i zmieniam kolegę. Wyciąg powyżej (6a) zaczyna się nieprzyjemnym kruchym fragmentem – wyżej w zacięciu jest już jednak lepiej i po chwili dociera się do zjazdówki położonej na przełamaniu ściany pod dużym tarasem. Dwa kolejne wyciągi można zrobić na raz – przecinamy trawiasty balkon i namierzamy spity na ścianie powyżej, pierwsze są wspólne z Hebdo, potem odbijamy jednak (4c) skośnie w lewo do stanowiska na wygodnej półce. Nasza droga biegnie stąd płytą w prawo, zacięciem w lewo i filarkiem wprost prowadzą inne.
Pierwszy z trudnych wyciągów okazuje się kluczowy – krążą opinie że ma bardziej 7a+ i przychylamy się do tego po spędzeniu na nim trzech godzin! Oczywiście by nie spalić OS-a nie piszę co i jak, generalnie bulder w trudnościach jest dość skomplikowany (chyba że dysponuje się dużym zapasem) i sporo czasu znajduje nam jego rozpracowanie. Po mojej pierwszej próbie wstawiamy się z Bartkiem na zmianę i w końcu jego trzecia próba okazuje się skuteczna. W międzyczasie tracimy jeszcze pół godziny na przepuszczenie Włochów irytujących się że tyle razy powtarzamy zamiast iść dalej A0 – jak wiadomo to standard w Alpach i ze zdziwieniem dlaczego tak upieramy się na klasykę spotykam się prawie za każdym razem 😉.
Bartek prowadzi jeszcze z rozpędu świetny, przewieszony wyciąg dziewiąty (6b+) i podejmujemy dobrą decyzję by powiesił mi ekspresy i przygotował flesza na kolejnym za 7a. Tutaj zaczyna się od trawersu w bardzo ostrej skale, po którym odbija się do góry na długą sekwencję po małych chwytach – na szczęście udaje mi się utrzymać i ostrożnie dociągnąć do końca. Wyciąg 11-ty na niektórych schematach wyceniany jest wyżej niż 6c i nie bez powodu – ma kilka trudnych miejsc, do tego jest długi i nieoczywisty. Po trikowym wejściu do zacięcia na starcie czeka techniczne wspinanie i przewinięcie przez okap na palczastą spionowaną płytę. Do stanowiska dochodzę mocno zmęczony i zestresowany – wiedząc że nie zrobienie tego odcinka OS-em skutkować może wycofem lub przejściem A0 z powodu braku czasu. A tak pozostajemy w grze – po łatwym 10-metrowym trawersie w prawo (5b) pokonuję jeszcze piękne spionowane zacięcie (L13, 6a+) i wydostajemy się na wielkie półki wieńczące szczyt Różowego Filara. Włosi nie idą górnej części drogi stwierdzając że jest za późno (w sumie racja bo 19-ta), my jednak chcemy dokończyć dzieła i przejść kolejne siedem wyciągów na górnej turni.
Po przejściu żlebu i krótkiego kominka (IV, dobrze pokazane na schemacie z Topoguide) wychodzimy na trawniki i podchodzimy pod start drugiej części Ranxeroxa - łatwiejszej ale nadal mocno wspinaczkowej (bardziej niż się spodziewaliśmy). Tutaj na prowadzenia wraca zgodnie z planem Szymon – na początek fajny wyciąg za 6b trawersujący między okapikami. Odcinek kolejny zaczyna się łatwo od podejścia na półkę (ze zjazdówką), po czym trawersujemy w lewo (do góry idzie inna droga za 6c) i pokonujemy skomplikowany fragment (raczej 6b+) wyprowadzający wyżej. Wyciąg szesnasty (6a) jest w końcu nieco łatwiejszy – prowadzi wzdłuż rys i zacięć, które ciągną się dalej na siedemnastym. Na nim czeka jednak bardziej wymagający fragment z ominięciem przewieszki (choć tylko 6a idąc po prawej).
Ostatnie trzy wyciągi wspinamy już po ciemku, prowadzi Bartek, w razie niepowodzenia mając mnie jeszcze w rezerwie – nie jest to jednak potrzebne bo radzi sobie bezbłędnie. Skała zmienia się na szary, ostry ale gładki wapień z wymyciami – bardzo podobny do tego w Paklenicy. Zaczynamy od ładnego i dobrze jeszcze urzeźbionego odcinka za 6a+, po którym czeka kluczowy w górnej części drogi wyciąg przedostatni – czujny trawers i bulder po słabych stopniach i małych ostrych chwytach (6b+). Na deser jeszcze ewidentne 5b po wymyciach i lekki trawers w prawo do zjazdówki. Kończymy o 23-tej i zabieramy się za zjazdy – górną część osobną przygotowaną linią, dolną po powrocie nad Filar wzdłuż pokonanych wyciągów i dalej Hebdo. Pozostaje jeszcze zejście do auta, powrót na kwaterę i kolacjo-śniadanie o 5-tej rano 😊. A po dniu odpoczynku czas na przenosiny do Chamonix!
Droga jest oczywiście świetna, skała tylko miejscami rozczarowuje a pięknego i zróżnicowanego wspinania trzymającego prawie cały czas powyżej 6b jest pod dostatkiem. Także gdyby ktoś był w Ecrins i chciał sobie zrobić odskocznię od granitu lub od sportowego wspinania w Briancon to zdecydowanie polecam by dorzucić do kolekcji najlepszy wg wielu źródeł wielowyciąg wapienny we Francji w tym zakresie trudności!