Manga, Punta su Mulone
Ostatniego dnia 2024 roku wybieramy się ponownie w masyw Su Mulone – tym razem jednak dla odmiany na niższą ale bardziej stromą od ściany wschodniej wystawę południową. W jej obrębie znajdziemy kilka świetnych sektorów sportowych oraz kilkanaście linii do 200 metrów. W sektorze Gocce di Natale jest kilka z nich, po rekonesansie na miejscu decydujemy się na Mangę (7a+ 175m), którą prowadzę w całości (RP). Droga oferuje piękne wspinanie po małych chwytach – trudności po krawądkach, a górne wyciągi w ostrych jak brzytwa dziurach i rynienkach rodem z Paklenicy, dla odmiany jest też techniczne zacięcie z bulderowym trawersem. Jeżeli ktoś szuka czegoś bardziej siłowego, warto zainteresować się sąsiednią Bella e Monella (7a+ 190m).
Pierwszy wyciąg (6a+) jest w sam raz na rozgrzewkę – prawie w całości prowadzi przyjemną, świetnie urzeźbioną płytą z jednym trudniejszym fragmentem pod koniec. Stanowisko przewidziane jest pod opuszczanie więc zamontowane jest przed przełamaniem ściany, w przypadku jeżeli idziemy dalej nie jest zbyt wygodne, do tego nad nim są krzaki – można rozważyć przeniesienie się na półkę powyżej (spit i drzewko). Kluczowy wyciąg (7a+) oferuje na pierwszych 15 metrach zajmujące wspinanie po małych chwytach z kulminacją w postaci trudniejszego bulderka, wyżej robi się łatwiej choć do stanowiska jeszcze daleko więc trzeba uważać, szczególnie na delikatnym trawersie. Po spaleniu OS-a w dwóch kolejnych próbach nie potrafię odtworzyć patentu na cruxa, na szczęście w kolejnej się udaje – inaczej skończyłoby się wycofem z powodu zdartej skóry 😉.
Kolejny odcinek który miał dać odpocząć (6b+) okazuje się bardzo wytężający – na początek 20 metrów w niebanalnym i miejscami kruchym zacięciu (uwaga jeżeli ktoś wspina się poniżej na sportach – zapewne bez kasku), po czym odważne przejście na przewieszoną płytę i kontynuowanie nią kolejne 10 metrów (na szczęście po dobrych choć odległych chwytach) oraz nieprzyjemne przewinięcie do stanowiska w prawo za wiszący głaz. Po dojściu do siebie na sporym tarasie czas na wyciąg czwarty (6c), pionową szarą płytę z ostrymi dziurami i wymyciami – piękne ale z kilkoma niebanalnymi ruchami, które na szczęście wychodzą w pierwszej próbie. Na deser pozostaje nam ładny krótki wyciąg za 6b – nadal w tnącej skórę skale ale dość czytelny więc nie sprawia problemów. Po szybkich zjazdach meldujemy się z powrotem pod ścianą, ale że droga kosztowała znacznie więcej czasu i wysiłku niż planowaliśmy, wracamy na kwaterę i zaczynamy świętowanie Sylwestra 😊.