Delikatesse-Hazo Fantastica, Sonneck
Z kolejnym koordynowanym przeze mnie alpejskim obozem klubowym wizytujemy po raz pierwszy w Wilder Kaiser. Ten górski masyw położony w austriackim Tyrolu mimo niewielkiego rozmiaru zajmuje ważne miejsce w historii alpinizmu. Znajdziemy tutaj setki świetnych dróg w pełnym przedziale trudności (od III do XI) i długości do 900 metrów, w tym sporo alpejskich klasyków - historycznych jak i nowoczesnych. Co ważne większość najpopularniejszych dróg wyposażona jest częściowo lub w pełni w stałą asekurację. Tym razem udało zrobić się kilka z nich oraz przeprowadzić rekonesans na przyszłość. Na początek prosto z podróży wybieramy się z Anią na jedną z lepszych siódemkowych linii płytowych, kombinację Delikatesse (7-) & HAZO Fantastica (8-) na południowej ścianie Sonneck (2261m).
Decyzja o wyborze celu po zarwanej nocy jest nieco ryzykowna biorąc pod uwagę podejście, długość drogi oraz słoneczną wystawę przy wysokiej temperaturze – ponieważ jednak kolejne dwa dni ma padać stwierdzamy, że dobrze od razu jak najwięcej się powspinać i wejść na jeden z głównych szczytów masywu. Pierwsza droga to najciekawsze wspinaczkowe „podejście” pod drugą, gdzie czekają piękne i wymagające wyciągi w stromych płytach oraz końcówka w bardziej górskich formacjach. Prowadzę całość, kombinacja jest faktycznie świetna i daje przedsmak tego co może czekać na innych nowoczesnych liniach Wilder Kaiser. Od razu potwierdzają się też krążące opinie o dość surowych wycenach, które należy brać pod uwagę przy wyborze celów 😉.
Dotarcie pod ścianę z parkingu przy hotelu Jägerwirt w Scheffau zajmuje około dwóch godzin, po drodze mijamy inną fajną dużą ścianę z kilkoma klasykami, Kopfkraxen. Nasza droga startuje na lewo od żlebu przecinającego ścianę – na prawo od niego biegnie popularny Sonnenpfeiller (6+). Początkowo niechcący podchodzimy żlebem, po połapaniu się że jesteśmy już pod drugim wyciągiem wracamy jednak do podstawy ściany.
Pierwszy wyciąg (6) Delikatesse startuje płytką w podwieszony filarek, gdzie kontynuujemy przecinającą go depresją – wspinanie jest dość siłowe, a spity co kilka metrów (ocena asekuracji to E2- gdzie E1 to kompletne sportowe obicie, po czym skala narasta do E5). Drugi wyciąg (6+) to już wyraźnie trudniejsza techniczna płyta wzdłuż efektownego kantu – niespodziewane trudności i upał mocno daje się we znaki więc zaczynamy martwić się co będzie wyżej… Trzeci odcinek jednak nieco uspokaja – wycena (7-) wąskiego zacięcia jest adekwatna, wyżej teren się przełamuje i wychodzimy pod wielki taras u podstawy drugiej części ściany. Po przejściu 50 metrów skośnie w lewo namierzamy start HAZO i robimy krótką przerwę – ku naszej uldze pojawiają się chmury więc nie będziemy cierpieć w morzu płyt powyżej 😉. Straszą nas tylko trochę wycofujący się obok Austriacy ostrzegający przed burzą - nasze prognozy są jednak bardziej optymistyczne, poza tym stwierdzamy że najwyżej zjedziemy ścianą spod grani bez wychodzenia na szczyt, co jednak finalnie okazałoby się nie takie proste z powodu kluczenia linii oraz górnych stanowisk z jednego spita...
Zaczynamy od nieewidentnego odcinka – pokonujemy okapik ze starym repem i dopiero po 15 metrach lokalizujemy pierwszego spita w płycie, od którego kontynuujemy wzdłuż kilku kolejnych pokonujących kilka czujnych miejsc (w przewodniku wycena to 5, na Bergsteigen 7-). Drugi odcinek to płytowe wspinanie przez całe 50 metrów, kilka miejsc daje do myślenia i zmusza do lekkiego wyjścia ze strefy komfortu choć trudności są teoretycznie szóstkowe (w Bergsteigen 7 😊). Po rozgrzewce czas na danie główne czyli trzy świetne i wymagające wyciągi w bardziej spionowanej i gładkiej części ściany. Na pierwszym z nich po łatwym starcie czeka prawie 30 metrów ciągowego technicznego wspinania (7) z niebanalnym trawersem do stanowiska na koniec. Wyżej rzeźba zanika – trudności więc rosną (7+), tym razem rozłożone są jednak na trzy fragmenty przedzielone przydatnymi restami. Kluczowy wyciąg (8-) zaczynamy od razu cruxem czyli mega technicznym trawersem po małych chwytach i słabych stopniach – ponownie grzeje Słońce więc stopy dostają niezły wycisk dlatego walczę na całego by udało przejść się OS-em. Gdy już cieszę się sukcesem okazuje się że czeka jeszcze jedno podchwytliwe miejsce – na szczęście i ono puszcza w przedziwny sposób, radośnie pokonuję więc kolejne wyraźnie łatwiejsze metry do stanowiska.
Na półeczce spotykamy się z drogą Sonnenpfeiller – ta idzie jednak do góry, podczas gdy my trawersujemy bardzo mocno w lewo – idziemy poziomo za spitami (4+) aż do stanowiskowego spita z koluchem. Wyciągu następnego mimo niskiej wyceny (5 do 6-) nie ma co lekceważyć – kluczymy w dość kruchym terenie a spity są dość rzadko, warto więc dorzucić własnego frienda (dwa zabrane średnie totemy były w sam raz). Mimo iż idę wzdłuż spitów tym razem nie ma żadnego z koluchem sygnalizującym stanowisko, niechcący więc przedłużam wyciąg i ładuję się w wymagający (6/6+) kominek mając prawie całą długość liny – stanowisko robię tuż powyżej. Ostatni fragment też potrafi zaskoczyć – po kilku metrach czeka trikowe przewinięcie w lewo, gdzie można się zdziwić 😉. Droga kończy się na przełamaniu ściany – do szczytu pozostaje około 100 metrów, pokonujemy je bez liny choć sugeruję jednak lotną (trudności II-III).
Na piku czekają piękne widoki i alpejska łąka, schodzimy oznaczonym szlakiem na zachód – przez położony obok szczyt Kopfkraxen i dalej granią z której w dół do doliny. Nie mając już od dłuższego czasu wody ochoczo biegniemy do umiejscowionego obok szlaku „punktu orzeźwienia” składającego się z wanienki zapełnionej piwem i innymi napojami oraz skrzyneczką na opłaty. Świetny patent aczkolwiek obawiam się, że u nas nie byłoby ani puszek ani skarbonki 😊.
* Zamieszczone topo pochodzi z przewodnika Markusa Stadlera, który na swojej stronie dzieli się też opisami i schematami do poszczególnych dróg, link do HaZo TUTAJ. Dobre uzupełniające topo jest też na Bergsteigen TUTAJ.