24/08/2025Tagi: AlpyAlpy - AustriaTotenkirchlWspinanie górskie lato

Silhouette i Mentor, Totenkirchl

Wycena 1: VIII-   Asekuracja 1: S2   Długość 1 [m]: 150   Wyciągi 1: 4   Czas 1 [h]: 3.5   Wystawa 1: N   Ocena 1: 8/10   Komentarz 1:    
Wycena 2: VIII   Wycena uzupełniająca 2: 8-/8   Asekuracja 2: S2   Długość 2 [m]: 160   Wyciągi 2: 4   Czas 2 [h]: 2.5   Wystawa 2: N   Ocena 2: 8/10   Komentarz 2:    

Pod koniec obozu w Wilder Kaiser pojawia się okno pogodowe, trzeba więc spróbować wykorzystać je jak najintensywniej. W tym celu udajemy się z Anią na trzy dni do schroniska Stripsenjochhaus, w okolicy którego znajdują się najlepsze ściany masywu. Pierwszego dnia jest jeszcze mokro i chłodno oraz trzeba oszczędzać siły, robimy więc krótką ale pięciogwiazdkową drogę na jednym z północnych filarów Totenkirchl - Silhouette (8- 150m RP). Niestety kontuzja stopy, którą Ania odniosła na początku obozu właściwie uniemożliwia wspinanie – o realizacji głównych celów możemy zapomnieć. Stąd też przejście kolejnego dnia sąsiedniej drogi Mentor (8-/8 160m OS) – obie opisuję w jednej relacji.

Po dotarciu do schroniska niespiesznie zmierzamy pod wybrany sektor – niska temperaura i wilgoć na północnej wystawie nie wróży nic przyjemnego 😉. Po 30 minutowym spacerze bez problemu namierzamy drogę (ostatnia po prawej linia spitów, zaraz po lewej startuje Mentor) i zaczynamy prowadzenie. Droga jest dobrze obita (szczególnie w trudnościach), własny sprzęt nie jest więc potrzebny.

Pierwszy wyciąg (5+) to dobrze urzeźbiona płyta, która doprowadza pod małe przewieszenie – mijamy je prawą stroną i wracamy w lewo by kontynuować łatwiej do tarasu ze stanowiskiem. Na drugim odcinku jest wyraźnie trudniej (rześkiej 6+) – balansujemy między wymyciami w gładkiej skale i odbijamy w prawo na bogatszą już w chwyty płytę. Kluczowy trzeci wyciąg prowadzi przepięknym kantem filara – crux jest po kilku metrach, dalej nie robi się jednak dużo łatwiej i trudności trzymają przez prawie 40 metrów.

Z powodu zimnej skały prawie nie czuję chwytów i stopni, skutkuje to dwukrotnym odpadnięciem – dopiero trzecia próba jest skuteczna ku uldze zamarzającej na stanowisku z bolącą stopą Ani. Ostatni wyciąg (6+) zaczyna się mocnym bulderkiem, dalej czeka przyjemne wspinanie po dobrych chwytach, potem piękna pionowa ścianka z rysą, na koniec trikowy trawers do stanowiska. Pod ścianę wracamy trzema szybkimi zjazdami – drugi lepiej dojechać do łańcucha pod kominem (kilka metrów od kantu). Podsumowując warto się wybrać jak szukamy krótkiej drogi w tych trudnościach w okolicy schroniska – z pewnością wraz z tą opisaną poniżej należy do grona najlepszych.

Drugiego dnia rano mamy jeszcze trochę nadziei, że kontuzja Ani pozwoli na wspinanie w poważniejszej ścianie. Ruszamy więc pod słynną wschodnią ścianę Fleischbanku i zatrzymujemy się pod jednym z wielkich siódemkowych klasyków, drogą Rebitsch-Spiegl. Niestety ze stopą partnerki jest źle – ból powoduje samo ubranie buta wspinaczkowego, wejście w taką drogę w tym stanie nie ma więc sensu. Ponieważ szkoda jednak pięknego dnia i świetnej skały pod nosem, krążymy pod północnymi sektorami oglądając krótkie linie ma których Ania mogłaby mnie asekurować - za co należy się wielkie podziękowanie. Zarówno na Wildangerwandl jak i Sockel ciekawsze drogi są mokre, wracamy więc tam gdzie byliśmy dzień wcześniej. Mentor mimo podobnej do Silhouette wyceny okazuje się od niej wyraźnie trudniejszy – na każdym wyciągu trzeba się mocno wspinać, a kluczowy w innym rejonie mógłby spokojnie mieć 7a+.

Już pierwszy wyciąg (5+) wskazuje że łatwo nie będzie – zaczynamy pionową ścianką, po której czeka dość trikowe przewinięcie przez okapik oraz łatwe wymycia rodem z Paklenicy na deser. Na drugim odcinku (6) jest jeszcze ciekawiej – startujemy płytkim zacięciem i wspinamy się wzdłuż zaskakująco niebanalnego filarka. Dalej czas na siódemkę – tutaj po kilku metrach do rozwiązania mamy bulderową zagadkę, gdy już się z nią uporamy trudności odpuszczają jednak tylko na chwilę, a przewieszenie daje lekki wycisk.

Danie główne (8-/8) zaczynamy od technicznego trawersu w lewo i mocnej sekwencji. Gdyby ktoś myślał że po wszystkim to srogo się myli – robi się ciągowo a crux dopiero przed nami. Po jego pokonaniu trzymam się resztką sił, a trikową przewieszkę która wyprowadza do łatwiejszego wreszcie komina przechodzę już chyba tylko dlatego, że wizja powtarzania tego wyciągu wydaje się zbyt męcząca 😉. Ania odpuszcza sobie azerowanie, po dojściu do łańcucha zjeżdżam więc do niej (choć lepiej skorzystać ze stanowiska po lewej niż jechać pod okap) i dwoma szybkimi zjazdami wracamy na ziemię. Oczywiście i tą drogą gorąco polecam szukającym fajnej krótkiej ósemki w okolicy – można też pokusić się o zrobienie dwóch jednego dnia.

My tymczasem idziemy na obiad i piwo do schroniska, po czym niestety ruszamy w dół i kończymy pobyt w Wilder Kaiser - zaplanowana na trzeci dzień ponad 700-metrowa droga Dülfra na Totenkirchl oraz kolejne klasyki Fleischbanku muszą poczekać – oby jak najkrócej!

* Zamieszczone topo pochodzi z przewodnika Markusa Stadlera, który opisuje też drogi na swojej stronie TUTAJ. Dobre uzupełniające topo z opisem jest też na Bergsteigen TUTAJ.