21/06/2025Tagi: TatryDolina GąsienicowaKościelecWspinanie górskie lato

Pulp Fiction, Kościelec

Wycena: IX-   Wycena uzupełniająca: VIII+/IX-   Asekuracja: S1   Długość [m]: 110   Wyciągi: 3   Czas [h]: 5   Wystawa: W   Ocena: 9/10   Komentarz:    

Drugi dzień długiego weekendu w Tatrach jest jeszcze chłodny i nie wszystko zdążyło wyschnąć, podejmujemy jednak z Marcinem ryzyko i ruszamy pod zachodnią ścianę Kościelca. Ambitny plan zakłada próbę przejścia dwóch dróg które pozostały mi do skompletowania tzw. Trylogii Kościelcowej – Matrix już na koncie (relacja TUTAJ), pozostały Pulp Fiction (VIII+/IX-) i Buena Vista Social Club (IX-). Z pierwszej już dwukrotnie wygonił mnie deszcz, na drugiej nie udało się w zeszłym roku z powodu zalanego cruxa. Na miejscu okazuje się że może być powtórka z rozrywki – obie drogi są zalane! Tym razem ma jednak Słońce ma mocno świecić i nie grozi nam deszcz, czekamy więc i gdy po 12-tej pierwsza z linii zaczyna rokować – ruszamy.

Dobrze mi już znany pierwszy odcinek (VII+) to piękne wspinanie w płycie po krawądkach i odciągach. Trudności siódemkowe trzymają przez prawie całą długość, dwa miejsca są wyraźnie trudniejsze – szczególnie górny crux który jest często zalany i może wydawać się nieco trudniejszy gdy zadajemy z małych mokrych chwytów. Próba Marcina kończy się niepowodzeniem, poprawiam więc wyciąg po koledze niewątpliwie mając łatwiej dobrze go już znając z przeszłości. Ostatnie metry do stanowiska na półce są już łatwe, idziemy jednak po zalanej skale więc trzeba uważać – odcinek nie jest bowiem ubezpieczony. Warto jednak wspomnieć, że poza tym fragmentem droga obita jest bardzo komfortowo (S1).

Drugi wyciąg drogi (VIII+/IX-) to przejście przez słynne Okapy Jungera. Ponieważ ciągle mam nadzieję, że spróbujemy jeszcze Buena Vistę i będę prowadził jej kluczowy wyciąg, ustalamy że cruxem na Pulp zajmie się Marcin, znacznie bardziej zresztą przepadający za dachami niż ja 😉. Po powieszeniu ekspresów kolega wraca na stan (dobrze wydłużyć taśmą przelot nad okapem – można wtedy opuścić partnera bez tarcia liną o krawędź) i próbuje. Okazuje się jednak, że patenty wymagają dopracowania – pozostaje więc decyzja czy skupiamy się tylko na tej drodze, czy zjeżdżamy i idziemy na drugą. Dla dobra zespołu chowam ambicje do kieszeni i przekonuję kolegę by próbował do skutku – widać bowiem, że przejście w ciągu jest kwestią czasu. I tak czwarta próba kończy się powodzeniem – cieszę się więc że na drogę nie będę musiał wracać po raz czwarty, chyba że w dalekiej przyszłości by samemu poprowadzić okap 😉.

Trzeci odcinek (VII+) to wspinanie ładnymi ale lekko porośniętymi płytami z jednym nieco podchwytliwym fragmentem, który zrzuca Marcina. Z przyjemnością wyręczam więc kolegę i prowadzę ten wyciąg – końcówka jest wyraźnie łatwiejsza więc wystarczy pozostać skupionym. Ostatni łańcuch jest wspólny z Buena Vista i by uniknąć jechania przez okap zaleca się powrót wzdłuż jej linii - dla nas to zresztą konieczność gdyż pojedyncza 60-metrowa lina starcza na styk by dotrzeć tylko do drugiego stanu BVSC. Kolejny zjazd to zresztą również prawie równe 30 metrów, a a na ostatnim brakuje trzech – można jednak łatwo zejść kominkiem po lewej. Czyli generalnie da się ale jak ktoś ma to niech zabierze 70-kę 😉.

Ponieważ kończymy za późno by brać się za drugi cel, mamy dylemat czy nie wrócić nazajutrz – mając na niego sporą ochotę, do tego pewne warunki jak i pogodę. Ponieważ jednak w planach na niedzielę był wspin po słowackiej stronie, moje oraz wspinającej się na Zadnim Kościelcu Ani rzeczy zostały na kwaterze pod Tatrzańską Łomnicą 😊. Po przegadaniu tematu z dziewczynami w schronisku decydujemy się na ten nieco męczący plan – by choć trochę sobie ulżyć zostawiamy jednak cały sprzęt w przechowalni. Pozostaje więc tylko przedreptać w dół i zajechać na Słowację oraz odwrócić te czynności za kilka godzin – dla takiej drogi warto jednak spróbować!