21/09/2025Tagi: TatryDolina Rybiego PotokuMniszekWspinanie górskie lato

Wega, Mniszek

Wycena: VIII+   Asekuracja: RS1   Długość [m]: 160   Wyciągi: 6   Czas [h]: 9   Wystawa: E   Ocena: 9/10   Komentarz:    

Dzień po wspinaniu po słowackiej stronie Tatr wybieram się z Damianem na Wegę (VIII+ 160m) na Mniszku. Droga okazuje się świetna - oferuje różnorodne wspinanie o dużej intensywności, do przejścia są bowiem cztery ósmekowe i dwa siódemkowe wyciągi w zaskakująco dobrej skale. Klasą porównać można ją do American Beauty na sąsiedniej ścianie (relacja z tego wielkiego klasyka TUTAJ), wymaga jednak zakładania własnej asekuracji – na wyciągu przez Okap Śmigło całkowicie, na pozostałych częściowo w łatwiejszym terenie. Z pewnością jest to jedna z lepszych linii w tych trudnościach w Tatrach i mimo niewielu przejść do tej pory zasługuje na miano nowoczesnego klasyka!

Pod drogę dostajemy się ze Żlebu Mnichowego podchodząc około 50 metrów w stromym trawiastym terenie – idziemy kawałek ścieżką jak pod Direttissimę (jej opis TUTAJ), po czym odbijamy w prawo obchodząc skały i wracamy w lewo do łańcucha pod charakterystyczną Płytą Epigonów. Próbę przejścia OS-em pierwszego, kluczowego wg schematu wyciągu (VIII+) podejmuje Damian – po długiej walce radzi sobie z cruxem w dość wymagający sposób, niestety kilka metrów przed końcem odpada. Moje podejście kończy się zaraz po wejściu w trudności, próbuję jednak znaleźć inny sposób przejścia - udaje się więc pozostaje powtórzyć i dociągnąć do końca. Wyciąg jednak nie puszcza tak łatwo - oddajemy jeszcze po dwie próby i dopiero moje trzecie podejście okazuje się skuteczne. Po wyjściu na taras trzeba przejść kilka metrów w lewo i założyć stanowisko (spit i hak), partnera najlepiej wpiąć do odpowiednio przedłużonej liny by uniknąć tarcia o kant oraz sporego wahadła.

Drugi wyciąg zaczynamy spękaną ścianką z Kantu Gierycha (ok. VI, hak i własna asekuracja), po czym z półki idziemy kawałek zacięciem i przewijamy się przez filarek w lewo na płytę. Tutaj techniczne wspinanie po odciągach (VII+, 3 spity) doprowadza do poziomego pęknięcia, którym trawersujemy w lewo  i odbijamy do góry do stanowiska pod Okapem Śmigło. Damian radzi sobie z tym wyciągiem OS-em i zgodnie z naszym planem zabiera się od razu za kolejny. Zaczynamy od trawersu pod okapem w lewo do wyraźnego pęknięcia i po jego  sforsowaniu (VIII-) kontynuujemy rysą w litej eksponowanej płycie do stanowiska – na tym wyciągu asekurujemy się wyłącznie własnym sprzętem, zestaw 0,3-2# w zupełności wystarcza. Ponownie udaje się w pierwszej próbie więc cieszymy się, że udało się nadrobić trochę czasu – jak się okaże przyda się później 😉.

Czwarty odcinek zaczynamy od łatwego podejścia skośnie w lewo do krótkiej przewieszonej ścianki, pokonujemy ją bulderową sekwencją (VIII, spity) i wychodzimy na połogą płytę. Z niej wchodzimy do ciasnego zacięcia (ok. VII) i w dogodnym miejscu przewijamy się w lewo za kant, gdzie czeka jeszcze spękana płyta prowadząca na półkę w filarze. Tym razem moja kolej na prowadzenie – nie odczytuję prawidłowo cruxa, po chwili jednak rozpracowuję problem i przekazuję szczegółowe informacje koledze, który sprawnie przechodzi całość fleszem.

W piąty odcinek (VIII) ponownie ruszam jako pierwszy – po wejściu w trudności początkowo nie potrafię się odnaleźć, techniczne ruchy i wytrzymałościowy charakter wyciągu wydają się poza zasięgiem. Po powieszeniu ekspresów krok po kroku udaje się jednak poskładać całość i mimo dającego się we znaki zmęczenia liczymy, że starczy nam sił na dwie-trzy próby i któraś z nich okaże się skuteczna. Nasza wiara kurczy się nieco po nieudanych wstawkach, szczególnie gdy obaj odpadamy sięgając do klamki na wyjściu z trudności, uparcie próbujemy jednak dalej i w końcu Damianowi się udaje. Co do przebiegu wyciągu to po łatwym podejściu lewą stroną kantu, przecinamy żleb i kierujemy się w lewo do pierwszego ringa. Po technicznym trawersie odbijamy do góry wzdłuż spitów, pokonujemy najtrudniejsze miejsce i albo obchodzimy przewieszkę prawą stroną albo forsujemy ją wprost (trudniej). Po wyjściu na półkę idziemy w lewo i wchodzimy na blok z dwoma spitami.

Na ostatnim wyciągu (VII) mam nadzieję, że nie będzie powtórki z rozrywki – na szczęście tym razem udaje się od strzału. Wspinamy się po krawądkach litą Czarną Płytą i po czwartej wpince trawersujemy technicznie w prawo za kant, gdzie kontynuujemy wzdłuż rys (łatwiej) na własnej asekuracji prosto na wierzchołek. Wracamy zjazdami wzdłuż linii drogi (45m pod L5, 35m, 55m aż do stanowiska startowego i z niego 40m do żlebu). Pod ścianą meldujemy się o zmroku, udało się więc klasycznie rzutem na taśmę - dzięki temu mieliśmy jednak dwa razy więcej fajnego wspinania i dobrą lekcję z motywacji 😉. Drogę oczywiście bardzo polecamy!