Rokokowa Kokota, Mnich
Po Alpach dobrze byłoby złapać trochę oddechu, ciężko jednak odmówić mocnemu koledze gdy proponuje zrobić coś fajnego w Tatrach 😉. Po sobotnich opadach i przy niepewnej niedzielnej pogodzie niewiele naszych potencjalnych celów rokuje, rozglądamy się więc za czymś krótkim, trudnym i biegnącym w płytach - Rokokowa Kokota (IX) na Mnichu spełnia wszystkie te warunki. Jedna z perełek słynnego tria Korczak-Marcisz-Opozda biegnie co prawda północną ścianą, latem Słońce świeci jednak na drogę o poranku – jest więc szansa że podeschnie. Gdy podchodzimy z Morskiego Oka w deszczu zaczynamy wątpić w nasz pomysł, po wyjściu z chmur okazuje się jednak że był to strzał w dziesiątkę – wyżej jest ciepło i słonecznie a na samym Mnichu zadziwiająco pusto.
Rokokowa Kokota startuje z tarasu pod ścianą północną i biegnie pomiędzy dwoma klasykami – tradowym Kantem Hakowym oraz sportową Superatą Młodości. By się rozgrzać Dawid proponuje powieszenie ekspresów na pierwszym wyciągu, który miał okazję już kiedyś prowadzić – przystaję na propozycję bo OS nam już nie grozi, a będę miał większe szanse na przejście w pierwszej próbie (fleszem, co też się udaje). Droga jest kompletnie i prawie na całej długości komfortowo obita, własny sprzęt (1-2 średnie friendy) mogą przydać się tylko na około 10-metrowym piątkowym odcinku wspólnym z Kantem, gdzie celowo nie umieszczono spitów.
Pierwszy wyciąg (VIII) startuje nietrudną ścianką, po kilku metrach wchodzimy jednak w wymagającą Efemeryczną Rysę i tutaj trzeba się już mocno trzymać oraz dobrze ustawiać. Po kilku metrach trudności odpuszczają i kontynuujemy tarciowym kancikiem do cienkiej ryski w zacięciu która wyprowadza w łatwy kominek wieńczący pierwszy wyciąg Kantu Hakowego. Po wyjściu na półkę nie idziemy jednak do widocznego stanowiska z tej drogi, tylko odbijamy w lewo (spit) by czujnym trawersem wejść na kolejną półkę z łańcuchem.
Kluczowy drugi (IX) odcinek jest kapitalny, sporo po krawądkach, góra przez okapiki, całość techniczno-siłowa z dużym ciągiem. Dysponujący sporym zapasem kolega sprawnie patentuje wszystkie fragmenty i przechodzi wyciąg klasycznie już w drugiej próbie choć potwierdza że to prawilne 7c. Myśląc o kolejnej drodze ja wstawiam się tylko raz i idziemy dalej – być może kiedyś przy okazji wybiorę się ponownie bo dla takiego wyciągu warto!
Trzeci odcinek (VIII-) oferuje fajne wspinanie na pierwszych metrach, gdzie kluczowe są dobre ustawienia – znalazłem dobry patent i nie było trudno ale kolega przekombinował i stwierdził co innego 😉. Obaj prowadzimy jednak w pierwszej próbie zjeżdżając po przejściach do stanowiska i dalej wzdłuż drogi 20 i 30 metrów pod ścianę – mając linę pojedynczą.
Po powrocie pod ścianę Dawid sygnalizuje przeziębienie więc mimo wczesnej pory odpuszczamy dalsze działanie i zadowalamy się jedną krótką ale piękną i na pewno wartą polecania drogą!